Wraz z odmrażaniem sądów po epidemii wracają sprawy frankowiczów, a kluczowy jest teraz problem, jak mają się rozliczać z bankami.
Pytanie takie jest już w Sądzie Najwyższym. Wiele sądów czeka na jego werdykt.
Saldem czy nie
Warszawski Sąd Apelacyjny prosi Sąd Najwyższy w pytaniu prawnym o rozstrzygnięcie, czy po stwierdzeniu nieważności (lub bezskuteczności) umowy kredytu frankowego, w której wykonaniu konsument dokonywał spłaty (zwykle części) rat, obie strony mają samodzielne roszczenie z tytułu nienależnego świadczenia, czy jest tylko jedno roszczenie, o różnicę wzbogacenia, przysługujące stronie, której świadczenie miało większą wartość.
Czytaj także: Frankowicze: wyrok sądu w sprawie państwa Dziubaków
Wbrew pozorom te dwie drogi rozliczenia mogą się skończyć różnym wynikiem, dlatego że mieć rację, roszczenie, to jedno, a uzyskać je przed sądem, to druga rzecz. Uprawniony może bowiem o nie później wystąpić lub nieporadnie walczyć itp. Kwestia ta ma ogromne znaczenie dla procesów frankowych, których liczba zresztą rośnie, i chyba jest teraz dla nich najważniejsza. Ale też dla banków, które na razie rzadko występują z roszczeniami, głównie o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. Z pewnością się jednak takie roszczenia pojawią.