Podobna zmasowana akcja państwowych służb miała miejsce po tragedii w escape roomie.
Skutkiem tego było jednak zaostrzenie przepisów przeciwpożarowych, a nie ich poluzowanie. Tymczasem my zmierzamy do legalizacji obiektów znajdujących się na plażach czy w innych miejscach cennych przyrodniczo, które powinny być wolne od jakichkolwiek zabudowań. Zalegalizować będzie można koszmarki architektoniczne, które biją po oczach, a o których nie wiedzieliśmy, że są samowolkami.
W ustawie zapisano jednak, że aby mogło dojść do legalizacji, niezbędne będzie wykonanie ekspertyzy technicznej, w której wskazane zostanie, że obiekt nie stwarza zagrożenia i można go bezpiecznie użytkować. To za słaba gwarancja?
Oczywiście, że za słaba. Dziś jeśli chce się zalegalizować obiekt, to pierwszą rzeczą jest inwentaryzacja. Trzeba więc zatrudnić architekta, który przygotuje projekt budynku i naniesie go na mapę. Następnie sprawdza się, czy obiekt nadaje się do legalizacji – badając plan miejscowy bądź występując o warunki zabudowy. Ponadto obiekt musi spełniać warunki techniczne, choćby minimalnych odległości. Dopiero wtedy nadzór budowlany może określić wysokość opłaty legalizacyjnej, która rzeczywiście jest w Polsce wysoka. W uproszczonym postępowaniu legalizacyjnym dopuszczana będzie natomiast tylko ekspertyza rzeczoznawcy, który stwierdzi, że dany budynek jest bezpieczny. Co to znaczy, nikt już szczegółowo nie tłumaczy. Spotkałem się już z wieloma nieprawidłowościami i obawiam się, że opisywana wypożyczalnia sprzętu narciarskiego również mogłaby zostać uznana za bezpieczną.
Osoby, które nabyły samowolnie wybudowany dom, nie zasługują na taryfę ulgową?
A czy na taką taryfę zasługują osoby, które kupują samochód od pasera? Nabywając nieruchomość, należy zweryfikować jej stan prawny. Jeśli okazuje się samowolą, powinno się dążyć do jej legalizacji, by spełniała warunki takie same jak obiekty z sąsiedztwa. Należy też pamiętać, że już dziś można było bez opłat legalizować obiekty, które powstały przed 1995 r.