Są coraz bardziej popularne w świecie, ale również w Polsce. Potrafią zaskakiwać żywiołową energią i wysokim poziomem, a przede wszystkim – z czego często nie zdają sobie sprawy słuchacze – stanowią wyjątkowe uzupełnienie procesu edukacji muzycznej.
– Zdecydowana większość szkół muzycznych w Polsce nie ma własnej orkiestry – mówi Wojciech Walczak, który wraz z dwoma kolegami muzykami i poprzez stowarzyszenie JM Poland stworzył w 2012 roku Lutosławski Youth Orchestra. To jedyna w naszym kraju orkiestra, w której grają uczniowie szkół muzycznych II stopnia. Jej członkowie są co roku dobierani w drodze przesłuchań w ponad 30 miastach.
Trzeba także słuchać
Wojciech Walczak przyznaje też, że początkowo do tej inicjatywy dyrekcje wielu szkół podchodziły z dystansem, traktując ją jako rodzaj ingerencji w proces nauczania. – W Polsce edukacja muzyków była przez lata ukierunkowana na rozwój indywidualnych umiejętności, a wspólnego grania i specjalistycznego kształcenia w tym zakresie nie ceniono – dodaje Walczak. – My zaś w członkach Lutosławski Youth Orchestra widzimy przede wszystkim przyszłych pracowników polskich orkiestr.
Podobny problem dostrzega Ewa Bogusz-Moore, która w Instytucie Adama Mickiewicza prowadzi powołaną w 2011 r. młodzieżową I, Culture Orchestra. – Zdarzało się, że podczas przesłuchań studenta ubiegającego się o miejsce w naszym zespole – opowiada – grę przerywał jego profesor, tłumacząc, że nie jest to odpowiedni repertuar, bo jego podopieczny ma zostać solistą.
Podstawą edukacji muzycznej są zajęcia indywidualne. Zgłębianie umiejętności gry na instrumencie to godziny spędzone sam na sam z pedagogiem. Każdy, kto dąży do doskonałości, musi pracować pod okiem mistrza. To nie tylko kwestia przekazywanej wiedzy, ale i znajomości, które pozwalają wprowadzić adepta w muzyczny świat. Taki rodzaj pracy zapewniają młodzieżowe orkiestry.