„Waitress": Jak radzić sobie bez mężczyzny

„Waitress" w Romie to musical na czas, gdy kobiety walczą o swoje prawa, i pierwsza po pandemii muzyczna premiera.

Aktualizacja: 31.05.2021 20:36 Publikacja: 31.05.2021 18:43

Agata Walczak, Anastazja Simińska, Agnieszka Przekupień

Agata Walczak, Anastazja Simińska, Agnieszka Przekupień

Foto: Teatr Roma

Musical to wyjątkowo trudny gatunek na obecne czasy. Inscenizacja kosztuje dużo, wymaga angażowania dużej liczby artystów, a nie zwróci poniesionych kosztów, gdy na widowni tylko część miejsc może być zapełniona. Teatry muzyczne w Polsce mogą zaś liczyć na skromne dotacje.

W takiej sytuacji „Waitress", stworzony przez dwie kobiety, Jessie Nelson i Sarę Bareilles, wydaje się pomysłem wręcz idealnym. Jak zapewnia dyrektor Teatru Roma Wojciech Kępczyński, przy zapełnieniu połowy widowni taki tytuł pozwala wyjść na swoje. Przede wszystkim zaś mogą wrócić do pracy aktorzy, muzycy, tancerze, którzy półtora roku byli jej pozbawieni, a większość artystów musicalowych nie ma stałych etatów.

„Waitress" ma też inne atuty, absolutnie nie jest tytułem zastępczym, choć w Polsce kompletnie nieznanym. W przeciwieństwie do światowych hitów o wieloletniej sławie, które chętnie wystawiał Teatr Roma, ten musical to nowość. Na Broadwayu premiera „Waitress" odbyła się w 2016 roku i spodobała się, bo w sumie zagrano 1544 spektakle. Wystawiono musical też w Londynie, ale tuż przed pandemią, więc pokazy przerwano.

Filmowa inspiracja

To także musical daleki od stereotypowych wyobrażeń o tej dziedzinie sztuki. Powstał na kanwie znanego filmu Adrienne Shelly „Kelnerka". Związki teatru muzycznego z kinem są długie, zaczęły się, gdy film stał się sztuką nie tylko obrazu, ale i dźwięku.

Współczesny musical inspiruje się jednak innym kinem niż przed laty. „Waitress" nie ma nic wspólnego z „Deszczową piosenką" czy „Gorączką sobotniej nocy". Zdecydowanie bliżej mu do wystawianego i w Polsce „Billy'ego Elliota"– opowieści nie tylko o artystycznych marzeniach, ale i o beznadziei życia brytyjskich górników za rządów Margaret Thatcher.

Bohaterką „Waitress" jest Jenna, kelnerka z baru w prowincjonalnym miasteczku amerykańskim. Jak to w musicalu bywa, też ma marzenia. Piecze znakomite tarty, więc chciałaby wziąć udział w wielkim konkursie wypieków i dzięki zdobytej nagrodzie odmienić życie. Ważniejszy jest tu wszakże obraz codziennej ,przygnębiającej egzystencji z mężem nierobem, który zabiera Jennie pieniądze, z harówką w barze, z przyjaciółkami mającymi nie mniej dołujące problemy.

Do tego wszystkiego Jennie przytrafia się niechciana ciąża. Wprawdzie spotka i przeżyje wielką miłość, ale obowiązkowy w musicalu happy end nie jest tu tak oczywisty. Jenna zostawi i męża, i kochanka, który ma żonę, a odważy się sama decydować o swoim i dziecka życiu, bo przecież kobiety są silne.

To jest przesłanie na epokę #MeToo i walkę kobiet – także u nas – o pełne prawo decydowania o sobie. W tym musicalu śpiewa się nie tylko o pieczeniu, ale i o teście ciążowym, rozważa się aborcję, jest scena porodu.

Wszystkie momenty dość ryzykowne do przedstawienia w muzycznym teatrze Wojciech Kępczyński wyreżyserował z precyzją i finezją, praw dziwie, choć bez uciekania w nadmierny realizm.

Bez łatwych przebojów

Obowiązkowe wokalno-taneczne sceny zbiorowe nie są tu popisami, zostały umiejętnie wtopione w akcję, by nie przytłaczać istotnego przesłania „Waitress". 18 numerów muzycznych to mieszanka różnych stylów – rocka, country, piosenki typowo aktorskiej i musicalowego songu. Nie ma łatwych przebojów, bo nie one powinny tu się liczyć. Dają okazję do zaprezentowania wysokiego profesjonalizmu całego zespołu na czele z Agnieszką Przekupień jako Jenną, Anastazją Simińską i Agatą Walczak w roli jej przyjaciółek i Wiktorem Korzeniowskim (brawurowy Spox).

W ślad za Teatrem Roma idą inne sceny muzyczne w kraju, odrabiając czas przymusowej przerwy. Chorzowski Teatr Rozrywki już zaprasza na nowy spektakl „Piekło i raj" ułożony przez Krzysztofa Prusa z piosenek czeskiego barda Jaromira Nohavicy. W Teatrze Muzycznym w Poznaniu trwają próby do „Kombinatu" według scenariusza i w reżyserii Wojciecha Kościelniaka. Muzyczny materiał stanowić będą piosenki Grzegorza Ciechowskiego, premiera 18 czerwca.

A 10 czerwca warszawska Syrena szykuje musicalowy talent show „Bitwa o tron" z librettem i w reżyserii Jacka Mikołajczyka. Ośmiu polskich królów elekcyjnych powalczy o zwycięstwo niczym w konkursie Eurowizji.

Musical to wyjątkowo trudny gatunek na obecne czasy. Inscenizacja kosztuje dużo, wymaga angażowania dużej liczby artystów, a nie zwróci poniesionych kosztów, gdy na widowni tylko część miejsc może być zapełniona. Teatry muzyczne w Polsce mogą zaś liczyć na skromne dotacje.

W takiej sytuacji „Waitress", stworzony przez dwie kobiety, Jessie Nelson i Sarę Bareilles, wydaje się pomysłem wręcz idealnym. Jak zapewnia dyrektor Teatru Roma Wojciech Kępczyński, przy zapełnieniu połowy widowni taki tytuł pozwala wyjść na swoje. Przede wszystkim zaś mogą wrócić do pracy aktorzy, muzycy, tancerze, którzy półtora roku byli jej pozbawieni, a większość artystów musicalowych nie ma stałych etatów.

Pozostało 83% artykułu
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”