W ostatni piątek przedstawiciele FAA spotkali się z pilotami trzech amerykańskich linii lotniczych, które mają Maxy w swojej flocie — American Airlines, United i Southwest. Jednocześnie FAA zapowiedziała, że ponowna certyfikacja tych maszyn zostanie dokonana wspólnie z regulatorami ruchu lotniczego z innych krajów — Kanady, Chin, Brazylii, Meksyku oraz europejską EASA. Z kolei Departament Transportu USA wspólnie z prokuratorami dokładnie analizują, jak odbywała się certyfikacja samolotów Boeinga w przeszłości. 

Tymczasem po raz kolejny do obrony Boeinga włączył się Donald Trump, który sam w latach 1989-1992 był właścicielem linii lotniczej. „Co wiem o rebrandingu? Pewnie nic nie wiem (ale zostałem Prezydentem!), gdybym jednak był na miejscu Boeinga, to naprawiłbym Maxy, dodałbym im jakieś nowe wspaniałe funkcje & zrobiłbym rebranding nadając samolotowi inną nazwę. Nie znam innego produktu, który ucierpiał tak, jak ten. Ale znów, jakie ja mam o tym pojęcie” — tweetował prezydent USA.

Jego komunikat ukazał się tuż po tym, jak amerykańskie linie lotnicze poinformowały, że z powodu uziemienia Maxów zmuszone są zmienić swój letni rozkład, ponieważ nie mają wystarczającej liczby maszyn do obsłużenia wszystkich rejsów. Southwest, który ma w swojej flocie 34 Maxy ogłosił odwołanie 160 z 4,4 tys. połączeń dziennie, a American Airlines z liczbę 90 obecnie odwołanych lotów zwiększają do 115. Co ciekawe, obydwie linie przewidują uziemienie Maxów aż do sierpnia (Southwest do 5.08, a AA do 19.08). Zarząd Americana wysłał list do swoich pracowników, w którym informuje, że nie należy spodziewać się rychłej certyfikacji tych maszyn.

Prezydent USA już po raz drugi wypowiada się na temat uziemienia Maxów. Poprzednio, 13 marca, tuż po katastrofie B737 MAX8 Ethiopian Airlines, także na Tweeterze napisał, że samoloty są dzisiaj zbyt skomplikowane, aby nimi latać. Etiopczycy i Indonezyjczycy poczuli się obrażeni taką opinią.