Zwodowany w 2009 r. statek o nazwie Ursa Major służył do transportu ładunków wielkogabarytowych. Przed rokiem, 23 grudnia 2024 r., jednostka, której nośność wynosiła 9,5 tys. ton, zatonęła na wodach Morza Śródziemnego.
Załoga wysłała sygnał SOS, statek znajdował się wówczas w odległości ok. 110 kilometrów od wybrzeży Hiszpanii. W wyniku zdarzenia zginęło dwóch członków szesnastoosobowej załogi, pozostałych ewakuowano do Hiszpanii. W akcji ratunkowej, poza hiszpańskimi jednostkami, brała udział rosyjska korweta, która stanowiła eskortę Ursa Major.
Czytaj więcej
Amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA) przeprowadziła atak na obiekt w porcie na wybrzeż...
Zatonięcie statku Ursa Major. Co przewoził rosyjski frachtowiec?
Frachtowiec należał do spółki Oboronologistyka, stanowiącej część kompleksu wojskowego rosyjskiego Ministerstwa Obrony. Początkowo informowano, że w momencie katastrofy statek transportował puste kontenery. Później pojawiły się doniesienia, że jednostka przewoziła dźwigi portowe, które miały zostać zainstalowane we Władywostoku. Uwagę zwracała trasa – statek miał płynąć z Petersburga do Władywostoku przez Morze Śródziemne. Wcześniej Ursa Major regularnie odbywał rejsy z Rosji do portu Tartus w Syrii, gdzie mieściła się rosyjska baza.
Armator twierdził, że jednostka nie była przeciążona, a do zatonięcia doszło w wyniku ataku – z prawej burty, w rejonie rufy, miało dojść do trzech eksplozji. To właśnie na skutek wybuchu zginąć mieli dwaj marynarze. W wyniku eksplozji statek stracił sterowność i zaczął nabierać wody, wpadł w przechył, a następnie zatonął. Strona rosyjska utrzymywała, że frachtowiec został zatopiony w wyniku aktu terroryzmu. Nikołaj Patruszew, doradca Władimira Putina i były sekretarz Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej nie wykluczał, że akcję mogło zorganizować jedno z państw „nieprzyjaznych” Rosji.