Wydana właśnie powieść zbiega się z rekordami obrazów Łempickiej na aukcjach, która jest najdroższą polską artystką na świecie. W lutym ponad 16 mln funtów wylicytowano na aukcji w Cristie's za „Portret Marjorie Ferry" z 1932 r. Poprzednie dwa aukcyjne rekordy także należą do niej, a posiadaniem obrazów Polki szczycą się Madonna, Barbra Streisand i Jack Nicholson.
W marcu miała się odbyć premiera „Powrotu Tamary" nawiązująca do pamiętnego spektaklu w Studio sprzed 30 lat, pierwszej po 1989 r. „kapitalistycznej" produkcji. Bilet za równowartość dzisiejszych 400 zł gwarantował kolację.
Posąg Dawida
Tamara Łempicka zafascynowała autora powieści już w połowie lat 70., gdy zobaczył w Londynie jej wystawę. We wstępie napisał: „Ta książka nie jest biografią ani monografią, ale powieścią historyczną, zainspirowaną faktami z życia wybitnej polskiej malarki". Trzeba dodać, że opowieścią o miotanej sprzecznościami mistrzyni art deco – wyjątkową. Bizantyjski fresk czasów i życia malarki, w którym mieszają się porywy zmysłów, namiętności, próżność, fantazja, powstawał osiem lat. W dodatku Musiałowi udało się dotknąć nie tylko istoty tworzenia, ale i duszy artystki.
A przecież znana ze skłonności do autokreacji i konfabulacji Łempicka jest świetną, acz niełatwą postacią do portretowania. Łatwo popaść w banał, przywołując znane z jej celebryckiego życiorysu zdarzenia. Musiał operuje kiczem świadomie. Także gdy przywołuje skandalizujące romanse artystki z kobietami. „Dzień wypełniałam snem i szaloną pracą, a wieczorami pukała do mych drzwi niezawodna trójka: jazz, seks i alkohol" – nie ukrywa Tamara.
Książka jest sugestywna za sprawą pierwszoosobowej narracji. Bohaterka snuje swe historie, mając prawie 80 lat, z perspektywy dobiegającego kresu życia (zmarła w 1980 r.) w Meksyku, gdzie był jej ostatni dom. Z dystansu widzi się lepiej, pełniej, i tak jest w jej przypadku. „A ja nadal nie wiem, czy mój talent, całe moje życie – było królestwem Boga? Czy szatana?" – zwierza się artystka.