Andy Weir: Ziemia jest nudna

Konkurencja wśród firm oferujących komercyjne loty kosmiczne zbije koszty podróży na orbitę Ziemi tak bardzo, że klasa średnia będzie sobie mogła na nie pozwolić – przewiduje autor powieści „Marsjanin" Andy Weir.

Aktualizacja: 04.01.2018 22:23 Publikacja: 04.01.2018 18:03

Film nakręcony na podstawie „Marsjanina” zdobył aż siedem nominacji do Oskara, ale żadnej statuetki.

Film nakręcony na podstawie „Marsjanina” zdobył aż siedem nominacji do Oskara, ale żadnej statuetki. Wyreżyserował go Ridley Scott, a w głównej roli wystąpił Matt Damon.

Foto: materiały prasowe, Aubrie Pick

"Rzeczpospolita": Najzwięźlej jak to możliwe – o czym jest pana nowa książka?

Akcja „Artemisu" rozgrywa się w mieście na Księżycu pod koniec XXI wieku. Główna bohaterka jest drobnym przestępcą, ale pakuje się w aferę, której skali nie była w stanie przewidzieć.

To opowieść o kolonizacji, a nie eksploracji. Według mnie skolonizujemy Księżyc przed Marsem. Na Marsie występuje wprawdzie więcej surowców, ale Księżyc jest o tyle bliżej, że łatwiej się tam osiedlić. Poza tym, ze względu na dość krótki czas podróży, byłoby to dogodne miejsce jako atrakcja turystyczna.

Pański „Marsjanin" uważany jest za naukowo wiarygodną wizję realiów panujących na Czerwonej Planecie. Czy wymyślenie miasta na Księżycu wymagało żmudnego zbierania materiałów?

To była czysta frajda. Wiele tygodni spędziłem na cyzelowaniu szczegółów, ale do książki trafił może jeden procent tego, co wymyśliłem... Opracowałem podstawy gospodarki na Księżycu, powody, dla których baza w ogóle tam powstała itp.

Narysował pan też mapę?

Nawet dość szczegółową.

Co sprawiło panu największą trudność podczas pisania tej książki?

Perspektywa napisania kolejnej książki po „Marsjaninie", który przecież odcisnął takie piętno na popkulturze, była dość przerażająca. Poprzeczka zawieszona była bardzo wysoko. Wydaje mi się, że ją przeskoczyłem, a na pewno dołożyłem wszelkich starań, by nie zawieść czytelników.

A co chciałby pan, żeby wynieśli z lektury?

Mam nadzieję, że będą się dobrze bawić. Tylko na tym mi zależy. Żadna z moich historii nie ma ambicji moralizowania. Chciałbym, żeby po zamknięciu książki czytelnik z zadowoleniem mruknął „To było naprawdę niezłe".

To już druga pana książka, której akcja dzieje się poza Ziemią. Co tak pana intryguje w innych planetach?

Uwielbiam pisać o kosmosie i podróżach kosmicznych. Ziemia jest nudna – tutaj mieszkam.

Jeśli miasto na Księżycu powstanie za pana życia, odwiedzi je pan?

Chyba nie chciałbym mieszkać w Artemisie. To miasteczko pogranicza, ze wszystkimi typowymi dla takiego miejsca problemami. Dla mnie to trochę zbyt brutalne i rozwichrzone. Jestem rozbestwiony, przyzwyczaiłem się do miłego, wygodnickiego, łatwego życia. A więc nie wybrałbym takiego miejsca na swój dom.

Żadnych zalet?

Ależ owszem. Gdybym miał tam zamieszkać, najfajniejszy byłby fakt, że to... miasteczko pogranicza, które dopiero tworzy swoje zasady i każdy mieszkaniec ma na to wpływ. Niewiele osób dyktuje tam, co masz robić. Z drugiej strony w takim miejscu nieustannie wisi nad tobą groźba śmierci!

A kiedy spodziewa się pan prawdziwej kolonizacji Księżyca?

Myślę, że to kwestia jakichś pięćdziesięciu, może stu lat. Artemis opiera się na domniemaniu, że komercyjne loty kosmiczne i konkurencja w tej branży zbije koszty podróży na orbitę Ziemi tak bardzo, że klasa średnia będzie sobie mogła na nie pozwolić. Kiedy do tego dojdzie, turystyka lunarna stanie się dochodowym biznesem. A to fundamenty ekonomiczne Artemis.

Z „Artemis" wyłania się obraz społeczeństwa podzielonego na stałych mieszkańców wykonujących proste prace, kilkuosobową zamożną elitę i tabuny odwiedzających je turystów.

Model gospodarczy Artemis przygotowałem w oparciu o karaibskie kurorty, gdzie jest miejsce zarówno na tanie pensjonaty, kasyna, jak i luksusowe hotele. Na Artemis, jeśli należysz do klasy średniej, masz dom wielkości pokoju hotelowego, a jeśli klepiesz biedę, twój dom to raczej rodzaj kapsuły, podobnej do tych używanych w Japonii.

Adaptacja filmowa „Marsjanina" cieszyła się wielką popularnością. Skąd ten sukces?

Podejrzewam, że po prostu ludzie lubią wyobrażać sobie siebie na miejscu opisywanych przeze mnie bohaterów.

„Artemis" także trafi na duży ekran?

Na podstawie „Artemisu" mógłby powstać naprawdę niezły film. Pewnie większość pisarzy marzy o tym, by ich twórczość sfilmowano, więc nie jestem tu wyjątkiem. Chciałbym zobaczyć, jak ktoś zwizualizowałby miasto na Księżycu. Wierzę, że wyglądałoby wspaniale.  

Andy Weir (1972 r.) – amerykański pisarz. Od końca lat 80. pracował jako inżynier oprogramowania. Fascynuje się inżynierią kosmiczną, mechaniką orbitalną, zastosowaniami teorii względności oraz historią lotów kosmicznych. Międzynarodowy sukces jego książkowego debiutu, „Marsjanina", umożliwił Weirowi całkowite poświęcenie się pisaniu.

 

"Rzeczpospolita": Najzwięźlej jak to możliwe – o czym jest pana nowa książka?

Akcja „Artemisu" rozgrywa się w mieście na Księżycu pod koniec XXI wieku. Główna bohaterka jest drobnym przestępcą, ale pakuje się w aferę, której skali nie była w stanie przewidzieć.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
Dzień Książki. Autobiografia Nawalnego, nowe powieści Twardocha i Krajewskiego
Literatura
Co czytają Polacy, poza kryminałami, że gwałtownie wzrosło czytelnictwo
Literatura
Rekomendacje filmowe: Intymne spotkania z twórcami kina
Literatura
Czesław Miłosz z przedmową Olgi Tokarczuk. Nowa edycja dzieł noblisty
Literatura
Nie żyje Leszek Bugajski, publicysta i krytyk literacki