Rozpocząl się proces Lamine Diacka

W Paryżu rozpoczął się proces Lamine Diacka. Były szef Światowej Federacji Lekkoatletycznej jest oskarżony o branie łapówek za tuszowanie dopingu Rosjan.

Aktualizacja: 08.06.2020 18:57 Publikacja: 08.06.2020 18:31

Lamine Diack (z prawej) w drodze do sądu

Lamine Diack (z prawej) w drodze do sądu

Foto: AFP

Senegalczyk Światową Federacją Lekkiej Atletyki (IAAF) przez szesnaście lat rządził tak, że od listopada 2015 roku jest w areszcie domowym i czeka na efekty dwóch głośnych, wielowątkowych śledztw. Brytyjscy dziennikarze określili nawet jego działalność jako „największe łgarstwo w dziejach światowego sportu".

Były prezes IAAF stanął przed francuskim sądem dzień po 87. urodzinach, żeby odpowiedzieć za korupcję, udział w zorganizowanej działalności przestępczej, pranie brudnych pieniędzy oraz nadużycie zaufania w związku z zajmowanym stanowiskiem. Grozi mu dziesięć lat więzienia oraz wielomilionowa grzywna.

Sprawą zajmują się Francuzi, bo do części przestępstw miało dojść na terenie ich jurysdykcji, ale prawnicy Diacka na pewno spróbują ten argument podważyć, bo siedziba IAAF formalnie znajduje się na terenie Monako.

Rodzinny interes

Proces ruszył w poniedziałek i potrwa do 18 czerwca. Drugą wiodącą postacią dramatu jest syn prezesa IAAF, Papa Masatta Diack, który przez lata był w światowej federacji konsultantem do spraw marketingu, a nieformalnie pełnił funkcję łącznika w biznesowo-korupcyjnym układzie ojca.

Według przygotowanego przez Francuzów aktu oskarżenia „Papa Masatta Diack nie wzbogaciłby się tak znacząco, ze szkodą dla IAAF, bez wsparcia i protekcji swojego ojca", a „Lamine Diack, wbrew własnym zeznaniom, nadużywał funkcji prezesa i umieścił syna w centrum systemu umożliwiającego przekierowywanie ważnych dochodów federacji".

Diack junior podróżował do Rosji, brał udział w negocjacjach ze sponsorami, a jako konsultant do spraw marketingu zarabiał 1100 euro za dzień pracy, pobierał 21,8 proc. prowizji od kontraktów i miał do dyspozycji duże pieniądze na „wydatki specjalne".

Ojciec i syn dużo zarobili dzięki Rosjanom, którzy – to znowu fragment aktu oskarżenia – „nie chcieli narażać na szwank swojej reputacji i zgodzili się płacić działaczom kontrybucję pod warunkiem, że sportowcy podejrzani o doping nie stracą prawa startu w najważniejszych imprezach". Ochrona lekkoatletów na dopingu kosztowała od 100 do 600 tys. euro od głowy.

Diack senior zobowiązywał się, że karanie opóźni tak bardzo, aby Rosjanie na dopingu mogli wystartować w igrzyskach olimpijskich w Londynie (2012) i mistrzostwach świata w Moskwie (2013).

Lista miała objąć 23 nazwiska – proces ma ujawnić, kto i w jaki sposób przekazał ją działaczom IAAF – a byli na niej m.in. chodziarze Siergiej Kirdiapkin (zdobył w Londynie złoto) i Olga Kaniskina (srebro) oraz maratonka Lilija Szobuchowa.

Ta ostatnia miała zapłacić za tymczasową niewinność 450 tys. euro. Po dyskwalifikacji w 2014 roku poprosiła o zwrot pieniędzy i dostała przelew w wysokości 300 tys. euro od firmy Black Tidings związanej z Diackiem juniorem. A później opowiedziała o korupcyjnym procederze w dokumencie niemieckiej telewizji ARD.

Lamine Diack, chroniąc dopingowiczów, miał zarobić 3,45 mln euro. Skłonił też Rosjan do przekazania 1,5 mln euro na fundusz Macky'ego Salla, którego szef IAAF wspierał podczas senegalskich wyborów prezydenckich w 2012 roku, a później dostał z jego rąk państwowe odznaczenia.

Władzom rosyjskiej lekkoatletyki zależało nie tylko na sukcesie sportowym podczas najważniejszych imprez, ale – a może przede wszystkim – na pomyślnych negocjacjach sponsorskich z telewizją RTR i państwowym bankiem VTB, którym dopingowy skandal na pewno by zaszkodził.

Dziś Rosjanie są w świecie lekkiej atletyki banitami: nie mają swojej reprezentacji na najważniejszych imprezach, a ich najlepsi sportowcy – jeśli udowodnią dopingową nieskazitelność – są dopuszczani do rywalizacji jedynie jako atleci neutralni.

Ława oskarżonych w paryskim procesie jest szersza, obejmuje nie tylko senegalskich bonzów. Habib Cisse był doradcą prawnym prezesa IAAF i już w ubiegłym roku został dożywotnio wyrzucony ze świata lekkiej atletyki. Francuz Gabriel Dolle w czasach rządów Diacka pełnił funkcję dyrektora departamentu medycznego oraz antydopingowego IAAF i za 190 tys. euro w gotówce przymykał oko na nieprawidłowości przy paszportach biologicznych rosyjskich sportowców.

Udział w „stworzeniu zorganizowanej grupy przestępczej, specjalizującej się w korupcji i praniu brudnych pieniędzy" mieli też oczywiście Rosjanie: były prezes tamtejszej federacji Walentyn Bałachniczew (także skarbnik IAAF) oraz trener biegów Aleksiej Mielnikow.

Będą kolejne procesy

Przed sądem w Paryżu stawią się zapewne tylko Diack senior, Dolle i Cisse. Diack junior przebywa w Senegalu, a Bałakniczew i Mielnikow w Rosji. Wszyscy są objęci międzynarodowym nakazem aresztowania, ale ich kraje odmawiają ekstradycji.

Proces miał wystartować już w styczniu, ale został przełożony, kiedy do sądu dotarły nowe dokumenty bankowe Diacka juniora. Teraz o jego opóźnienie starał się sam zainteresowany, bo zamknięcie granic uniemożliwiło przyjazd do Francji jego dwóch prawników. Wniosek ten sąd jednak odrzucił.

Diack senior nie chciał rozmawiać z prasą i wysłał do dziennikarzy swoich prawników. – Nasz klient jest spokojny, zdeterminowany oraz gotowy do udzielenia precyzyjnych i szczerych odpowiedzi – oznajmił gwiazdor francuskiej palestry William Bourdon, który w przeszłości reprezentował przed sądem Edwarda Snowdena, a dziś współpracuje z twórcą Football Leaks – Rui Pinto.

Ten proces to początek sądowego tanga Diacka. Senegalczyk jest także podejrzewany o korupcję przy okazji wyboru organizatora igrzysk olimpijskich w Tokio (2020) oraz lekkoatletycznych mistrzostw świata w Pekinie (2015) i Dausze (2019). Śledztwa w tych sprawach trwają, ale dowody opisane już przez prasę są mocne.

Senegalczyk Światową Federacją Lekkiej Atletyki (IAAF) przez szesnaście lat rządził tak, że od listopada 2015 roku jest w areszcie domowym i czeka na efekty dwóch głośnych, wielowątkowych śledztw. Brytyjscy dziennikarze określili nawet jego działalność jako „największe łgarstwo w dziejach światowego sportu".

Były prezes IAAF stanął przed francuskim sądem dzień po 87. urodzinach, żeby odpowiedzieć za korupcję, udział w zorganizowanej działalności przestępczej, pranie brudnych pieniędzy oraz nadużycie zaufania w związku z zajmowanym stanowiskiem. Grozi mu dziesięć lat więzienia oraz wielomilionowa grzywna.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Lekkoatletyka
Igrzyska na szali. Znamy skład reprezentacji Polski na World Athletics Relays
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna pisze historię. Pobił rekord świata z epoki wielkiego koksu
Lekkoatletyka
IO Paryż 2024. Nike z zarzutami o seksizm po prezentacji stroju dla lekkoatletek
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego otworzy w Polsce sezon olimpijski
Lekkoatletyka
Grozili mu pistoletem i atakowali z maczetami. Russ Cook przebiegł całą Afrykę
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił