Z danych Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia (CSIOZ) wynika, że 97,7 proc. szpitali, które wzięły udział w badaniu ankietowym na temat informatyzacji, ma na bieżąco aktualizowane strony internetowe. Kłopot w tym, że większość przypomina witryny sprzed dziesięciu lat, a pacjenci nie mogą na nich znaleźć podstawowych informacji.
– Nie sposób znaleźć nawet imion i nazwisk lekarzy. Nie odnajduje ich wyszukiwarka internetowa, nie mówiąc już o wyszukiwarce na stronie, ponieważ nie została ona właściwie zindeksowana. To ogranicza dostęp do informacji, które jest jednym z podstawowych praw pacjenta – mówi prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych Szymon Chrostowski. Podkreśla, że wielu chorych szuka lekarzy przede wszystkim w internecie, a znajdują najczęściej numer szpitalnej centrali, do której trudno się dodzwonić. – Kłopot mają też bliscy pacjentów chcący dowiedzieć się o ich stanie, bo znalezienie numeru do pokoju lekarskiego graniczy z cudem – mówi.
Zdaniem Krzysztofa Kuleszy, eksperta ds. informatyzacji rynku ochrony zdrowia, zaniedbane strony internetowe to efekt braków kadrowych.
– Obsługą systemów informatycznych wewnątrz szpitala zajmują się pojedyncze osoby, często z podstawowym przeszkoleniem, a prowadzenie strony internetowej jest zadaniem dodatkowym, do którego nie przywiązuje się wagi – mówi Kulesza.
Marek Wójcik, były wiceminister administracji i cyfryzacji, dziś pełnomocnik zarządu Związku Miast Polskich ds. legislacji, uważa, że zaniedbania w prowadzeniu stron internetowych mogą wynikać z obaw przed naruszeniem ustawy o działalności leczniczej, która zabrania podmiotom leczniczym reklamowania swojej działalności.