Z 86 do 50 zmniejszy się liczba specjalizacji lekarskich – zakłada projekt nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, przygotowany przez zespół przy ministrze zdrowia. Mniej będzie również podspecjalizacji, a zastąpią je umiejętności lekarskie w zakresie jednej lub kilku procedur terapeutycznych lub diagnostycznych. Zdaniem części ekspertów takie rozwiązanie zagrozi bezpieczeństwu pacjentów.
Czytaj także: Lekarze: umiejętności zamiast kolejnych specjalizacji
Skrócona lista
Z listy specjalizacji podstawowych zniknąć miałaby m.in. chirurgia plastyczna, a podspecjalizacji – chirurgia onkologiczna, ginekologia onkologiczna czy laryngologia dziecięca. Zdaniem części ekspertów zastąpienie ich umiejętnościami przyniesie szkodę pacjentom.
– Nie wyobrażam sobie, by zaawansowanych procedur z ginekologii onkologicznej można było się nauczyć w sześć miesięcy. Tak się po prostu nie da. Zakładając, że lekarz operuje 15 pacjentek tygodniowo, może uznać się za specjalistę po dwóch–trzech latach, i to pod warunkiem, że pracuje w dobrym zespole – mówi prof. Tomasz Rechberger, kierownik II Katedry i Kliniki Ginekologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. – Jeśli porównać wyniki przeżyć pacjentów z tzw. high-volume centers, czyli ośrodków, w których zabiegi wykonuje się na skalę masową, i tych, gdzie takie zabiegi przeprowadza się sporadycznie, widać ogromną różnicę. W interesie pacjenta jest leczyć się tam, gdzie taki zabieg wykonuje się rutynowo. To samo dotyczy pojedynczego lekarza – dodaje prof. Rechberger.
Podobne uwagi mają specjaliści ginekologii zabiegowej. Zauważają, że przez sześć lat specjalizacji z położnictwa i ginekologii lekarz często nie ma szans nawet zobaczyć niektórych operacji, a o biegłości w ich wykonywaniu można mówić po samodzielnym wykonaniu nawet 60 operacji i asystowaniu przy kolejnych 60. Szkolenia specjalistycznego nie da się więc zastąpić umiejętnością nabywaną przez kilka miesięcy. Taki tok szkolenia powinien być, ich zdaniem, zarezerwowany dla wykonywania USG danego narządu.