Ksiądz Stryczek: mistrz mobbingu czy wymagający szef

Ponad 20 byłych pracowników Stowarzyszenia "Wiosna", organizatora słynnej akcji Szlachetna Paczka, którego prezesem jest ks. Jacek Stryczek, oskarża go o mobbing. Zwalnianie za pomocą "rosyjskiej ruletki", poniżanie, agresja, seksistowskie uwagi wobec kobiet, zastraszanie - tak ma wyglądać praca w "Wiośnie", opisana w reportażu na portalu Onet.pl. Ks. Stryczek komentuje: Prawdą jest, że jestem wymagającym szefem. I oddaje się do dyspozycji Walnego Zgromadzenia Stowarzyszenia "Wiosna".

Aktualizacja: 20.09.2018 17:38 Publikacja: 20.09.2018 15:31

ks. Jacek Stryczek

ks. Jacek Stryczek

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Dwadzieścia jeden osób, do których dotarł dziennikarz Onetu Janusz Schwertner, w większości przypadków anonimowo opisała atmosferę, jaka panuje w Stowarzyszeniu "Wiosna".

Szlachetna Paczka to jedna z najszerzej zakrojonych akcji charytatywnych w Polce, która polega na niesieniu pomocy najuboższym rodzinom. Funkcjonuje od 2000 roku. W ubiegłym roku w ramach tej akcji przygotowano ponad 20 tys. paczek o wartości ponad 50 mln zł. Zaangażowanych w nią było ok. 800 tys. wolontariuszy, nagłaśniali ją artyści, politycy, sportowcy i celebryci.

Dziennikarskie śledztwo Onetu trwało od końca marca tego roku. W anonimowym liście od dwóch osób, które otrzymał dziennikarz, padają oskarżenia wobec ks Stryczka. Ma on  "z pasją testować na współpracownikach techniki mobbingowe". Ksiądz, według autorów listu, ma to robić osobiście, lub zatrudniać w tym celu kompetentnych dyrektorów.

Powoduje to odchodzenie z pracy kilkudziesięciu osób rocznie, których stan wymaga leczenia psychiatrycznego, np. ze względu na depresję, lub terapii.

  Kluczem, by zrozumieć to, co dzieje się w "Wiośnie", jest postać księdza.  Zaraz po odejściu z organizacji przeczytałem kilka książek o osobowościach psychopatycznych i dopiero wtedy w pełni pojąłem wszystkie mechanizmy, jakie zachodzą w "Wiośnie" - mówi Onetowi Krzysztof Lis, który 6 miesięcy kierował w "Wiośnie" działem HR. - Po pierwsze, Jacek jest duchownym, więc buduje zaufanie u innych w oparciu o koloratkę. Po drugie, używa kuszących sformułowań, na pozór bardzo atrakcyjnych i przyciągających. Tymczasem zasady, o jakich opowiada publicznie, pozostają w ostrym konflikcie z tym, co się tam dzieje.

"Ludzie mają się mnie bać"

Rozmówcy, do których dotarł Janusz Schwertner, cytują zasady, jakimi kierował się ks. Stryczek, oceniając pracowników towarzyszenia.

Krzysztof Lis: Kiedyś powiedział mi wprost: "Ludzie mają się mnie bać".

"Nigdy nie wiesz, kiedy zostaniesz wezwany, w jakim ksiądz jest humorze i co powie ci za zamkniętymi drzwiami. Niektórzy po takich spotkaniach biegną do łazienki i się zamykają, inni płaczą na oczach kolegów" - mówi anonimowa pracowniczka stowarzyszenia.

Youtuberka Jola Szymańska, pracowniczka działu PR w "Wiośnie" przez 8 miesięcy: - Mój pierwszy raz? Kiedyś nie spodobał mu się filmik, który przygotowałam. Wpadł do biura roztrzęsiony. Był w furii, cały spocony. Wezwał mnie do siebie. Przez kilkadziesiąt minut bez przerwy krzyczał. "Ty nie masz pojęcia, kim ja jestem, jesteś beznadziejna, nie nadajesz się do tej pracy!". Zaczął mnie obrażać, myślałam, że się na mnie rzuci.

Kolejna pracownica: "Pamiętam tę sytuację. Jacek, jak się dowiedział, że znowu ktoś zemdlał, rzucił do mnie i kilku osób: "Nie róbcie z tego afery. Pewnie kolejna jest w ciąży".

- "Kim ty w ogóle jesteś, jak ty się do mnie odzywałaś! Żałuję teraz, że cię nie zwolniłem od razu, już dawno powinienem to zrobić. Każdemu twojemu nowemu pracodawcy będę mówił, jaka naprawdę jesteś!" - opisuje swoją ostatnia rozmowę z księdzem Katarzyna Osiadło, specjalistka ds. content marketingu, w "Wiośnie" od 2015 do 2018 r.

"Presja nadgodzin, śmieciówki, nieprzestrzeganie umów. Notoryczne zwodzenie pracowników, obietnice, które okazują się potem bez pokrycia. Toksyczna atmosfera i to, jak ludzie wychodzą stamtąd poharatani, poniszczeni, z nerwicą lękową, depresją, na lekach, chodzą do psychiatry" - opisuje inny pracownik ks. Stryczka.

"Możesz mi zaufać, jestem księdzem"

- Jacek wypytywał nas o sprawy prywatne. Na początku nie wiesz, że to pułapka, aż w końcu orientujesz się, że każde pytanie jest po coś. On mówił: "Możesz mi zaufać, jestem księdzem". I to była masakra. Później wykorzystywał to, co usłyszał. Zbierał informacje jako duchowny, a wykorzystywał je jako pracodawca - mówi bliska współpracownica księdza w latach 2015-2017.

Rozmówcy dziennikarza Onetu wspominają również o metodzie zwalniania pracowników w "Wiośnie", nazywając ją "rosyjską ruletką". Ksiądz miał zmuszać menedżerów do wyznaczania osób, które powinny zostać zwolnione, na ich miejsce zatrudniając następnych. - Nie chodziło o oszczędności, to mu sprawiało satysfakcję. A my wracaliśmy do pokoju i siadaliśmy obok osób, które zaraz zostaną zwolnione bez żadnych argumentów merytorycznych. Mówiliśmy ich imiona i nazwiska, a ksiądz stawiał przy nich krzyżyk. Do dzisiaj nie wiedzą, dlaczego musieli odejść - mówią byli pracownicy księdza.

 

Grubi są leniwi, kobiety - ograniczone umysłowo

Znana były również niechęć księdza Stryczka do zatrudniania osób z nadwagą, mimo nawet najwyższych kompetencji. - Oprócz tego, że trzeba być w miarę inteligentnym, to trzeba też jakoś wyglądać - mawiał ksiądz.

Do zwyczaju pracowników stowarzyszenia weszło tzw. chowanie grubego. By nie narazić tęższego pracownika na komentarze z ust księdza, sadzano taką osobę na końcu lub w środku sali podczas spotkań, by umożliwić jej zniknięcie w tłumie.

Przyczyną spięć w "Wiośnie" jest również stosunek księdza Stryczka do kobiet. Duchowny uważa, że kobiety w związku ze swoimi ograniczeniami umysłowymi są skazane na "bycie gorszymi od mężczyzn". Ksiądz nie stronił również od seksistowskich i pogardliwych komentarzy wobec swoich pracownic.

- Pamiętam, jak na jednym ze spotkań zespołu ksiądz zauważył kątem oka, że na ekranie komputera jednej z pracownic wyświetliła się reklama: "Powiększ penisa". Rzucił: "Dziewczyny, myślicie, że ja też bym mógł?" - mówi jedna z rozmówczyń dziennikarza Onetu.

- Mieliśmy kiedyś wydarzenie promujące wolontariat. Wspominaliśmy naszą byłą pracownicę, która świetnie sprawdziła się w roli organizatorki. Prezes rzucił zniesmaczony: "Zawsze była potrzepana, fajne miała tylko cycki" - mówi były członek zespołu PR.

Rozmówcy, którzy wypowiadali się dla Onetu w sprawie Stryczka, mówią o konieczności poddania się leczeniu  po pracy w Stowarzyszeniu "Wiosna" - z powodu bezsenności, depresji, stanów lękowych i innych zaburzeń psychicznych.

Pytani, dlaczego nie składali na księdza żadnych skarg, mówią o groźbach.

- Przed moim odejściem z "Wiosny" prezes powiedział wprost, że jak będę fikał, to się mną zajmą. Mówił, że dysponują prawnikami, którzy z chęcią posprawdzają moje e-maile i zweryfikują to, jak naprawdę pracowałem - mówi kolejny członek działu PR.

Jak pisze autor reportażu Janusz Schwertner, po wysłuchaniu byłych pracowników ks. Stryczka spotkał się z duchownym. Ich rozmowa trwała ponad 3 godziny i dotyczyła m.in. o styl zarządzania ludźmi i atmosferę panującą w stowarzyszeniu. Po przeczytaniu wysłanej do autoryzacji rozmowy ks. Stryczek stwierdził, że autor dopuścił się manipulacji, a zarzuty są absurdalne.

Ks. Stryczek komentuje: Jestem wymagającym szefem

Po opublikowaniu reportażu na portalu Onet.pl ks. Stryczek skomentował go w kilkuminutowym nagraniu wideo zamieszczonym na Facebooku.

Jak mówi, został ostrzeżony przez byłych pracowników Onetu, że portal szuka na niego "haków", a dziennikarze poszukiwali pracowników "Wiosny", którzy przebywali na zwolnieniu lekarskim, pytając ich, czy to z powodu ks. Stryczka.

Jak mówi ksiądz w nagraniu, "Onet był wielokrotnie zapraszany", by zweryfikować opinie byłych pracowników stowarzyszenia. Ksiądz przywołuje opisane w artykule przypadki omdleń, które nie miały mieć miejsca, lub brak jego zgody na zatrudnienie osoby, która w rzeczywistości z nim współpracuje.

Ksiądz Stryczek twierdzi, że wywiad, wysłany mu do autoryzacji, zawiera pytania, które nie padły oraz odpowiedzi, których nigdy nie udzielił. Zapewnia, że przez 4 dni Stowarzyszenie usiłowało "jak najbardziej rzetelnie" odnieść się do zarzutów, z których większość uważa za absurdalne.

- Trudno nam było ocenić wypowiedzi, zwłaszcza anonimowe, z czym się one wiążą w rzeczywistości - mówił ksiądz.

Przyjął też do wiadomości fakt, że są osoby, którym w stowarzyszeniu pracowało się źle, ale jako pracodawca nie jest w stanie ocenić ich stanu zdrowia. - Każda z osób wymienionych w tekście z imienia i nazwiska już dziś może się czuć zaproszona, byśmy skonfrontowali jej opowieści z tym, co my wiemy - mówi ksiądz Stryczek.

Zapewnia, że z pokorą przyjmuje to, że ludzie mówią o nim źle, ale Stowarzyszenie pracuje na najwyższym poziomie, to, co tworzy, jest bardzo zaawansowane. -  Praca w "Wiośnie" wymaga kreatywności i podejmowania wyzwań. Prawdą jest, że nie jest łatwo znaleźć takich ludzi - mówi ksiądz.

Wspomina też o "kryzysie zarządczym", który dotykał "Wiosnę" przez ostatnie dwa lata i problemy organizacyjne, brak należytego nadzoru nad zatrudnianiem nowych osób.

- Staramy się z tych wszystkich historii wyłuskać ziarno prawdy i zrozumieć te wszystkie osoby, które się wypowiadały. Jest mi przykro, że przegrałem kontakt, że ktoś utożsamia mnie ze swoim problemem - mówił ksiądz. - Ale nie wiem, co w moim zachowaniu, oprócz tego, że jestem wymagający, było tego przyczyną.

Krakowska kuria prosi księdza o wyjaśnienia

Po opublikowaniu na portalu Onet.pl reportażu "Tutaj nie jestem księdzem. Jak się pracuje w Szlachetnej Paczce", krakowska kuria napisała w komunikacie, że zarzuty przedstawione księdzu Jackowi Stryczkowi są bardzo poważne i poprosiła go o wyjaśnienia.

Ks. Stryczek oddaje się do dyspozycji

"Nie zgadzam się z zarzutami postawiony w artykule Onetu. Uważam, że tekst jest jednostronny, emocjonalny, a przez to nieprawdziwy. Trudno jest z nim polemizować, ponieważ w tekście znajdują się wypowiedzi osób, które w żaden sposób nie zostały zweryfikowane. Zabrakło w nim także wielu naszych wyjaśnień" - napisał ksiądz Stryczek na Fb przed niespełna godziną.

"Uznając powagę sytuacji, postanowiłem oddać się do dyspozycji Walnego Zgromadzenia Stowarzyszenia WIOSNA, zgodnie ze statutem".

Dwadzieścia jeden osób, do których dotarł dziennikarz Onetu Janusz Schwertner, w większości przypadków anonimowo opisała atmosferę, jaka panuje w Stowarzyszeniu "Wiosna".

Szlachetna Paczka to jedna z najszerzej zakrojonych akcji charytatywnych w Polce, która polega na niesieniu pomocy najuboższym rodzinom. Funkcjonuje od 2000 roku. W ubiegłym roku w ramach tej akcji przygotowano ponad 20 tys. paczek o wartości ponad 50 mln zł. Zaangażowanych w nią było ok. 800 tys. wolontariuszy, nagłaśniali ją artyści, politycy, sportowcy i celebryci.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kościół
Konferencja naukowa „Prawo i Kościół”
Kościół
Spanie z księdzem, stworzenie sekty. Analiza decyzji kard. Kazimierza Nycza w głośnej sprawie
Kościół
Nie żyje ks. Roman Kneblewski. Słynący z kontrowersji duchowny miał 72 lata
Kościół
Spanie z księdzem, stworzenie sekty. Watykan zajmie się katolicką wspólnotą spod Warszawy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kościół
Wybory samorządowe 2024. KEP wyjaśnia, czym powinni kierować się wierzący