Milion zachorowań (a może i 2–3 miliony dodatkowo przypadków niezdiagnozowanych) to dowód realnej skali choroby. Jeśli dziś mamy milion, to za tydzień czy miesiąc tych milionów może być więcej. Na dodatek wciąż nie jesteśmy pewni, jakimi sposobami powstrzymać dynamikę zachorowań. Skuteczny wydaje się rygor dystansu społecznego, ale jest obciążony politycznym ryzykiem. Szkodzi relacjom społecznym, edukacji, gospodarce, ludzie zwyczajnie go nie lubią, więc władza, która w imię interesu publicznego forsuje dystans – siłą rzeczy – stoi na przegranej pozycji.

Ratunkiem wydaje się szczepionka. Jej zakup i powszechne zastosowanie może (choć nie musi) szybko zatrzymać pandemię, co skutecznie rozwiąże problem wymuszania dystansu. Jednak powszechne szczepienia też nie mogą się obejść bez odpowiednich przepisów, wydatków z budżetu, sprawnej logistyki, operatywności systemu administracyjnego i służb medycznych. I tu jest pies pogrzebany. Tradycjonalistyczny elektorat prawicy może mieć wobec szczepień poważne opory. To w tych kręgach największe wpływy mają antyszczepionkowcy, to tu najłatwiej rozchodzą się teorie spiskowe czy zwykły sceptycyzm.

Rządowi nie pomoże też jego zaplecze intelektualne. Do redakcji „Rzeczpospolitej” już przyszedł list podpisany przez prof. Koraba-Karpowicza, licznych naukowców i lekarzy, w większości o prawicowej proweniencji, w którym (nie bez racji) ostrzega się przed pochopnym zastosowaniem „niesprawdzonej” szczepionki i zasadą szczepień obowiązkowych.

Osobiście nie podpisałbym się pod tym listem, ale bez wątpienia wielu Polaków podzieli przedstawione w nim racje. Nie zdziwi mnie również powszechność takich postaw, wobec czego zatrzymanie w Polsce pandemii przy użyciu szczepionki może być technicznie i politycznie trudne. To kolejny klincz, w którym znajdzie się rząd Mateusza Morawieckiego i możliwy gwóźdź do jego trumny. Ale też memento dla Jarosława Kaczyńskiego i całej prawicy: podkręcanie nieufności do Zachodu, globalizacji, progresizmu może odbijać się czkawką w zupełnie niespodziewanych momentach. A nawet zagrozić odcięciem od reszty świata. Zwłaszcza gdy – co wydarzy się pewnie niedługo – wjazd nawet do zaprzyjaźnionego kraju będzie wymagał przedstawienia certyfikatu zaszczepienia na Covid.