Pacjenci w obawie przed zakażeniem nie zgłaszają się do szpitali nawet z zawałami czy udarami – alarmują lekarze szpitali niecovidowych, jak np. Wojskowy Instytut Medyczny w Warszawie czy Górnośląskie Centrum Medyczne w Katowicach. Tak jest wszędzie. – Zgłasza się do nas mnóstwo przypadków z przechodzonymi wyrostkami czy gnijącymi pęcherzykami żółciowymi, które były leczone za pośrednictwem teleporady – mówi chirurg ogólna ze szpitala powiatowego pod Warszawą. – Niestety, doświadczyliśmy sytuacji, że pacjenci po prostu przechodzili zawały w domach, bojąc się koronawirusa, albo przyjeżdżali do szpitala w bardzo odległej dobie, co całkowicie uniemożliwiało prawidłowe leczenie. Zawał to czas, im szybsza interwencja, tym większa szansa na uratowanie pacjenta – podkreśla płk dr Jarosław Kowal, wicedyrektor WIM.
Szpitale spieszą się z diagnostyką i nadrobieniem miesięcy bezczynności sprzed wakacji, kiedy leczono tylko stany nagłe. Kilka dni temu Fundusz z powodu zagrożenia Covid-19 i „wysokiego prawdopodobieństwa pobytu pacjenta w oddziale anestezjologii i intensywnej terapii" zalecił rezygnację m.in. z dużych zabiegów korekcyjnych kręgosłupa, zabiegów wewnątrzczaszkowych, pomostowania naczyń wieńcowych, usunięcia macicy.
Leczą mimo zaleceń
– To tylko zalecenie, a nie nakaz. Pracujemy normalnie, mamy 300 małych pacjentów, leczymy najtrudniejsze przypadki z województwa – mówi Wojciech Gumułka, rzecznik Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Takie zapewnienia słyszymy w szpitalach całej Polski, które nie zastosowały się do zaleceń NFZ: w Piekarach Śląskich, gdzie mieści się renomowana urazówka, Sosnowcu, Łodzi, Chorzowie. Tyle że dotychczas normalne szpitale lub ich niektóre oddziały są przekształcane w covidowe, a praktycznie zmiany następują z dnia na dzień.
Przyznaje to wicedyrektor Kowal z WIM. – W związku z decyzją przekształcenia kolejnych 80 łóżek w łóżka covidowe (będzie ich łącznie 130) część planowych zabiegów najpewniej w następnych dniach będziemy musieli stopniowo ograniczać, zachowując jednak pełną gotowość do wszystkich stanów ostrych – zaznacza. Jest to jedyne na Mazowszu centrum urazowe i ograniczanie liczby normalnych łóżek niepokoi lekarzy. – Tu zwożeni są ranni po wypadkach, kierowane są wszystkie transporty z wypadków komunikacyjnych – rocznie to jest ponad 300 takich ciężkich przypadków – mówi dr Kowal.