Do miejscowego „ministerstwa bezpieczeństwa publicznego" wezwano czworo założycieli organizacji „Odpowiedzialni obywatele". Grupa założona w czerwcu 2014 roku próbowała nieść pomoc ofiarom wojny.
Czwórka wezwanych weszła do budynku „bezpieki" i od tej pory nikt ich nie widział. Bojówkarze wzywali do siebie wszystkich członków i współpracowników „Obywateli", ale szefowie organizacji kazali im się ukryć i poszli sami.
Wyłapywanie wolontariuszy wszyscy wiążą z próbą wysadzenia pomnika Lenina, stojącego w centrum Doniecka, podjętą w nocy 27 stycznia. Ładunek wybuchowy urwał mu tylko piętę jednej nogi i uszkodził postument.
W mieście natychmiast wprowadzono godzinę policyjną. A rankiem - jako pierwszy - zniknął bez śladu znany, doniecki religioznawca Igor Kozłowski. Naukowiec odesłał swoją rodzinę na tereny kontrolowane przez ukraińską armię, ale sam pozostał w mieście, by opiekować się chorym synem. Teraz prawdopodobnie ucieczka jego rodziny przed separatystami stała się głównym powodem „zniknięcia". Przy czym nie prowadził on w Doniecku żadnej działalności politycznej.
Do dziś przepadło bez wieści już kilkadziesiąt osób. „Nie łapią proukraińskich aktywistów (takich dawno już tam nie ma). Zabierają tych na kogo donieśli sąsiedzi albo koledzy z pracy, członków miejscowej społeczności protestanckiej, czy zwykłych mieszkańców którzy niedawno byli po drugiej stronie linii frontu" – opisywał sytuację w Doniecku ukraiński dziennikarz Denis Kazanskij.