Cytowany w tekście były szef polskiego Oddziału Transparency International prof. Antoni Kamiński ocenił, że to "najbardziej łagodna forma nepotyzmu, jaką sobie można wyobrazić".
W rozmowie z rp.pl lider partii KORWiN stanowczo nie zgodził się z tą opinią. Zaprotestował też przeciwko stawianiu tezy, jakoby zatrudniał jako poseł członków swej rodziny i oświadczył, że za tego typu twierdzenia domaga się przeprosin. - Jak się zatrudnia, to się płaci - podkreślił.
- Nie rozumiem, na czym polega ten nepotyzm. Chodzi o to, żeby moja córka, żona i zięć mogli po prostu wejść do Sejmu - powiedział, pytany o słowa prof. Kamińskiego. Dlaczego to istotne? - Jeżeli chcą do mnie przyjść, to ja będę zbiegać na dół do Biura Przepustek i wyrabiać im przepustkę? - tłumaczył polityk.
Podkreślił, że w grę nie wchodzą żadne pieniądze, ponieważ żona, córka i zięć jako asystenci społeczni nie otrzymują wynagrodzenia.