Michał Szułdrzyński: Co nam chciał powiedzieć Jarosław Kaczyński

Jeśli wicepremier odpowiedzialny za bezpieczeństwo do ochrony kościołów kieruje nie policjantów, lecz wzywa do tego sympatyków PiS, to znaczy, że chce zaostrzenia i tak potężnego politycznego konfliktu. To gaszenie pożaru benzyną.

Aktualizacja: 28.10.2020 05:45 Publikacja: 27.10.2020 19:53

Michał Szułdrzyński: Co nam chciał powiedzieć Jarosław Kaczyński

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Obserwując wydarzenia ostatnich dni na polskich ulicach, widzimy wyraźnie żniwo pięciu lat konfrontacyjnej polityki Prawa i Sprawiedliwości. To PiS swym narzędziem politycznym stworzył polaryzowanie rozmaitych grup społecznych, politycznych i zawodowych. Nigdy nie podejmował dialogu, bo dialog uznawał za przejaw własnej słabości. Konfrontacja zaś budzi emocje, silnie dzieli, jednoczy i konsoliduje zwolenników. Tak właśnie postąpił PiS przed wyborami prezydenckimi, na finiszu kampanii, gdy wyraźnie Andrzeja Dudę gonił Rafał Trzaskowski, PiS postawił na polaryzację. Jarosław Kaczyński wszedł do gry i zaczął straszyć żydowskimi roszczeniami, ideologią LGBT i przymusową eutanazją.

Ale to był zwieńczenie kilku lat takiej polityki. Wcześniej walczono z wieloma, z sędziami, prawnikami, nauczycielami, lekarzami, dziennikarzami. Wrogami były elity czy łże-elity, komuniści i złodzieje. Dziś obserwując masowe protesty po wyroku Trybunału Konstytucyjnego widzimy właśnie doprowadzenie tej polityki do skrajności. Tak, pojawiają się tam hasła skrajne, wulgarne, pojawiają się idee skrajnej lewicy. Ale duża część protestujących to ludzie, którzy wyszli zaprotestować wobec tej władzy.

Wydawałoby się więc, że PiS zastanowi się nad zmianą strategii. Gdy na ulice wychodzą tysiące protestujących, odpowiedzialni politycy nawoływaliby do tonowania nastrojów. Odpowiedzialni politycy tak, ale nie politycy prawa i sprawiedliwości.

Widać to było od rana w Sejmie. Marszałek Ryszard Terlecki zamiast tonować nastroje, zaczął oskarżać noszących maseczki z piorunem, symbolizującym Strajk Kobiet o to, że propagują symbole faszystowskie, bo piorun przypomina mu symbol SS. W podobnym duchu wypowiedział się były wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki. „Totalna opozycja odwołuje się do SS i nawołuje do wojny”. To znamienne, że historykowi Terleckiemu piorun kojarzy się z SS i Hitlerjugend, a nie AK, które się tym symbolem posługiwało, podobnie jak dziwne, że były wiceszef MON nie skojarzył, że dzisiejsze jednostki specjalne posługują się piorunem dziedzicząc tradycje Grup Szturmowych AK.

To jednak nie były przypadki. Wieczorem PIS przedstawił wideo z przesłaniem Jarosława Kaczyńskiego, po zapoznaniu się z którym, nie można mieć już wątpliwości, że PiS postanowił jeszcze bardziej napiąć i tak napiętą sytuacją. Kaczyński stwierdził najpierw, że ci, którzy biorą udział w marszach lub zachęcają do tego „dopuszczają się poważnego przestępstwa” więc państwo będzie musiało zareagować. Równocześnie stwierdził, że jesteśmy świadkami ataku na Polskę. „Nasi przeciwnicy wypowiedzieli wojnę polskości”  - mówił. „Ten atak ma zniszczyć Polskę, doprowadzić do tryumfu sił, który zakończy istnienie narodu polskiego”.

Nie, bardzo nie podobają mi się ataki na kościoły ani wulgarne hasła kierowane do księży i biskupów. Ale jeśli Kaczyński wzywa członków PiS i sympatyków partii do tego by wychodzili i bronili kościołów, to znaczy, że wzywa do ulicznej przemocy. Oczywiście to ruch czysto polityczny. Do pilnowania kościołów zgłosili się już narodowcy, Kaczyński nie chce by po prawej urosła mu konkurencja. Ale przecież wicepremier ds. bezpieczeństwa państwa, któremu podlega m.in. policja, ma możliwość skierować do pilnowania świątyń dodatkowych funkcjonariuszy. Dlaczego wzywa do tego sympatyków PiS? Albo przyznaje tym samym, że państwo jest bezradne wobec narastającej anarchii, albo po prostu chce mobilizować elektorat i podgrzewać polityczny konflikt.

Nieuczciwe jest też odebranie uczestnikom marszów prawa do polskości. Mówiąc, że to wojna przeciw polskości usiłuje pokazać, że tylko jego wizja polskości jest uprawniona, przeciwnicy zaś są wrogami wspólnoty narodowej. Jedynym celem jest mobilizacja własnych zwolenników i jeszcze większa polaryzacja. W sytuacji jednak głębokiego społecznego protestu działanie to przypomina gaszenie pożaru benzyną. To świadczy albo o tym, że Kaczyński jest nieodpowiedzialny, albo że nie rozumie powagi sytuacji. Oba scenariusze byłyby dla Polski fatalne. Oby wezwanie prezesa nie doprowadziło do rozlewu krwi.

Obserwując wydarzenia ostatnich dni na polskich ulicach, widzimy wyraźnie żniwo pięciu lat konfrontacyjnej polityki Prawa i Sprawiedliwości. To PiS swym narzędziem politycznym stworzył polaryzowanie rozmaitych grup społecznych, politycznych i zawodowych. Nigdy nie podejmował dialogu, bo dialog uznawał za przejaw własnej słabości. Konfrontacja zaś budzi emocje, silnie dzieli, jednoczy i konsoliduje zwolenników. Tak właśnie postąpił PiS przed wyborami prezydenckimi, na finiszu kampanii, gdy wyraźnie Andrzeja Dudę gonił Rafał Trzaskowski, PiS postawił na polaryzację. Jarosław Kaczyński wszedł do gry i zaczął straszyć żydowskimi roszczeniami, ideologią LGBT i przymusową eutanazją.

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Czego o ministrze Zbigniewie Ziobro pisać dziś nie wolno
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Prezydent, dyktator, zbrodniarz? Kim jest dla nas Putin
Komentarze
Bogusław Chrabota: Patryk Jaki. Bonaparte prawicowych radykałów
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk i Biedroń uderzają w partię Hołowni. Kto więcej zyska na tej przepychance?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Kłótnia o ambasadorów. Dlaczego rząd Tuska potrzebuje konfliktu z prezydentem