Agata Kornhauser-Duda zaapelowała tuż przed początkiem ciszy wyborczej, byśmy zaczęli traktować się z szacunkiem. – Sztaby prześcigają się w różnego rodzaju kalumniach, kłamstwach (...), nie daję na to zgody, nigdy tego nie zrozumiem – mówiła małżonka prezydenta RP.

Po zamknięciu lokali wyborczych córka prezydenta Kinga Duda wyraziła się jeszcze bardziej stanowczo. – Niezależnie od tego, w co wierzymy, jaki mamy kolor skóry, jakie mamy poglądy, jakiego kandydata popieramy i kogo kochamy, wszyscy jesteśmy równi i wszyscy zasługujemy na szacunek. Nikt nie zasługuje na to, żeby być obiektem nienawiści, absolutnie nikt.

Piękne słowa. Sęk w tym, że to de facto krytyka działania obozu, który reprezentował Andrzej Duda. Prezes PiS Jarosław Kaczyński odmówił Rafałowi Trzaskowskiemu polskości, oskarżając o sprzyjanie obcym interesom, apelował do wyborców, by jeśli nie chcą przymusowej eutanazji, głosowali na Dudę. Telewizja publiczna nieustannie szczuła na prezydenta stolicy, nie gardząc nawet antysemickimi insynuacjami. Straszono demoralizacją, jaka miałaby nastąpić po jego zwycięstwie, szczuto na środowiska LGBT.

W kampanię Dudy na bezprecedensową skalę włączył się aparat państwa. Premier Mateusz Morawiecki objeżdżał cały kraj, obiecując góry pieniędzy na lokalne inwestycje, dzień przed wyborami służący ostrzeganiu obywateli przed katastrofami serwis Rządowego Centrum Bezpieczeństwa zachęcał esemesami starszych wyborców do głosowania bez kolejki. Nie znaczy to, że sztab Trzaskowskiego grał całkiem czysto. Też faulował, ale nie ma tu żadnej symetrii.

Można ubolewać, że żona i córka prezydenta zreflektowały się tak późno. Znacznie bardziej wiarygodnie by brzmiały, gdyby głos zabrały wcześniej. Tak samo mało wiarygodnie zabrzmiało zaproszenie ze strony Andrzeja Dudy skierowane do Rafała Trzaskowskiego, by w niedzielę w nocy uścisnąć sobie ręce. Nad tym wszystkim, co padło w kampanii, trudno przejść do porządku dziennego. Nie możemy po prostu uznać, że cóż, walczymy wszystkimi metodami, a potem podajemy dłonie na zgodę. Nie, ta kampania pokazała to, co w polskiej polityce najgorsze. I nie powinniśmy o tym zapomnieć.