Bogusław Chrabota: Wybory w terminie, czyli foch Prezesa

Bardzo bym chciał, żeby rację miał Jarosław Kaczyński, który upiera się, że termin wyborów prezydenckich nie zostanie przełożony. Musiałoby to oznaczać, że w początkach maja epidemię koronawirusa będziemy mieli już dawno za sobą, skończą się nadzwyczajne ograniczenia sanitarne, szkoły będą otwarte, a biznes wróci do normalności.

Aktualizacja: 21.03.2020 12:13 Publikacja: 21.03.2020 11:58

Bogusław Chrabota: Wybory w terminie, czyli foch Prezesa

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Każdy normalny człowiek by tego chciał, nie tylko prezes PiS, trudno mieć w tej sprawie jakiekolwiek wątpliwości. A jednak tak optymistyczna wizja przyszłości jawi się mało komu, rząd ostrzega przed trwałymi komplikacjami gospodarczymi, a min. Szumowski, skądinąd lekarz i główny strateg walki z korona wirusem ostrzega przed łatwymi i nadmiernie optymistycznymi scenariuszami.

Czytaj także: 

Kaczyński: Wybory prezydenckie powinny się odbyć

Bartkiewicz: Kaczyński mówi wprost: PiS chce wygrać wybory epidemią

Zupełnie poważnie wyraża to, z czym musi się mierzyć każdy w miarę przytomny obserwator pandemii: nikt nie wie jak rozwinie się epidemia i kiedy się skończy. Nikt, chyba, że jest Bogiem. Skąd zatem wie to zwykły poseł Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński? Czyżby miał to od Boga? Albo radził się wróżek?

A może ma sekretny kanał kontaktu z jakimś najtęższym mózgiem planety, który właśnie jemu, prostemu posłowi z Żoliborza ujawnił szczegóły końca pandemii. Albo jeszcze inaczej, Jarosław Kaczyński chce budować nasze morale, zarażać optymizmem, wprowadzać w ponure czasy dla narodu odrobinę słońca.

Wszystko to oczywiście hipotezy. Ale prawda jest inna, za sugestiami prezesa stoi przede wszystkim interes polityczny formacji. Bo prezes wie, że po epidemii, po kryzysie przez nią spowodowanym może być trudniej wybrać na prezydenta kandydata PiS. Gra więc kwestiami bezpieczeństwa, zdrowia i życia części przynajmniej obywateli, upiera się przy swoim trochę na zasadzie: „po nas (czyli po wyborach) choćby i potop!”.

Z pewnością jest to logiczne, choć nie całkiem humanitarne. Ale, cóż humanitaryzm to zapewne jeden z liberalno-lewicowych przesądów. Zostawmy wiec na boku kwestie sanitarne i skupmy się na aspektach czysto formalnoprawnych całej, pieczołowicie opisanej w Kodeksie Wyborczym procedury wyborczej. Po pierwsze więc, co się stanie jeśli nie uda się w odpowiednim czasie sformować komisji wyborczych? Jak wiadomo obowiązują tu szczegółowe terminy, obwodowe komisje mają zostać powołane najpóźniej na 21 dni przed wyborami, czyli w końcu drugiej dekady kwietnia. Mało kto w rządzi wierzy, że będzie już wtedy po problemie. Cóż więc, jeśli nie będzie chętnych do komisji, a to przecież setki tysięcy ludzi? Jarosław Kaczyński zmilitaryzuje komisje? Uzupełni wojskiem? Absurd.

Kolejny problem to utrudniony proces zdobywania podpisów na listy poparcia dla kandydatów. Termin kompletowania list poparcia jeszcze nie minął, a stan epidemii proces ten utrudnia. Każdy niezawisły sąd post factum taki argument podważający legalność wyborów powinien uwzględnić.

I rzecz najważniejsza. Konstytucja i Kodeks Wyborczy czynne prawo wyborcze przyznają wszystkim obywatelom polskim powyżej 18 roku życia wobec których prawomocnie nie orzeczono czasowej utraty praw publicznych, lub nie są ubezwłasnowolnieni. Jak poseł Kaczyński widzi realizację tego prawa w warunkach hospitalizacji, kwarantanny, czy izolacji całych społeczności?

Pewnym wyjściem byłaby możliwość głosowania korespondencyjnego, ale Kodeks Wyborczy (art. 53 a.) daje takie prawo wyłącznie osobom niepełnosprawnym (o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności w rozumieniu ustawy z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych). Co więc z pełnosprawnymi na kwarantannach, w więzieniach, czy poza krajem, w państwach, gdzie ze względu na stany nadzwyczajne procesu wyborczego w polskich placówkach konsularnych przeprowadzić fizycznie się nie da? Wszyscy oni będą wykluczeni i posiądą legalną podstawę do kwestionowania legalności wyborów. Jak więc wykonać tę procedurę, by zapewnić konstytucyjność wyborów? Innymi słowy, nie dokonywać ich w sytuacji faktycznego zamachu stanu?

Uratować może te wybory tylko cud, koniec epidemii, a na to się nie zanosi. Sugeruję więc prezesowi PiS więcej zdrowego sceptycyzmu, głębsze wsłuchiwanie się w to co mówią lekarze, a szczególnie uważnie w słowa min. Szumowskiego. A o terminie wyborów i tak rozstrzygnie Opatrzność. Ona napisze scenariusz, a prezes? Cóż, prezes powie wtedy z rozbrajającą szczerością: w marcu to było tylko subiektywne zdanie szeregowego posła. A do tego każdy poseł zawsze ma prawo.

Każdy normalny człowiek by tego chciał, nie tylko prezes PiS, trudno mieć w tej sprawie jakiekolwiek wątpliwości. A jednak tak optymistyczna wizja przyszłości jawi się mało komu, rząd ostrzega przed trwałymi komplikacjami gospodarczymi, a min. Szumowski, skądinąd lekarz i główny strateg walki z korona wirusem ostrzega przed łatwymi i nadmiernie optymistycznymi scenariuszami.

Czytaj także: 

Pozostało 91% artykułu
Komentarze
Sprawa ks. Michała O. Zła nie wolno usprawiedliwiać dobrem
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Rafał Trzaskowski nie zjadł świerszcza, czyli kto zyskał na warszawskiej debacie
Komentarze
Polski generał zginął pod Bachmutem? Jak teorie spiskowe mogą służyć Rosji
Komentarze
Bogusław Chrabota: Polacy nie chcą NATO w Ukrainie. Od lat jesteśmy trenowani, by się tego bać
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ziobro, Woś, Pegasus i miliony z Funduszu Sprawiedliwości. O co toczy się gra?