„Nasi są w domu!” - takim krótkim tweetem zareagował prezydent Wołodymyr Zełenski, gdy na kijowskie lotnisko dotarli Ukraińcy, niektórzy więzieni przez Rosjan pięć lat. Ich uwolnienie to spełnienie obietnic wyborczych, w ich sprawie niedoświadczony ukraiński przywódca dzwonił dwukrotnie do twardego politycznego gracza Władimira Putina.

Pojawia się podejrzenie, czy Kreml traktuje wymianę więźniów i jeńców jako wstęp do poważniejszej rozgrywki o Ukrainę. Bo to, że nie chodziło tylko o wolność Rosjan i prorosyjskich Ukraińców, odesłanych do Rosji również w sobotę, może sugerować sposób ich przyjęcia na moskiewskim lotnisku. Nikt na nich nie czekał, nie było rodzin, dźwigając bagaże wsiedli do autobusu i odjechali, wszystko wyglądało jak operacja sił specjalnych. Zupełnie inaczej niż w Kijowie – tam było to wielkie wydarzenie, powitanie bohaterów, z udziałem prezydenta i wielu ekip telewizyjnych oraz przede wszystkim wzruszonych rodzin. 

Zełenski zachował się jak przywódca, dla którego powrót do ojczyzny każdego obywatela niesłusznie więzionego w innym kraju jest wart wielkiego poświęcenia. Miał tragiczny dylemat: do wymiany, by nie doszło, gdyby wśród wypuszczonych z Ukrainy nie byłoby człowieka, który miał być głównym świadkiem w sprawie zestrzelenia przed pięciu laty malezyjskiego samolotu z prawie trzystu osobami na pokładzie – jednego z dowódców w siłach rosyjskich separatystów z Donbasu Wołodymyra Cemacha. Trudno jednak krytykować Zełenskiego za decyzję wypuszczenia Cemacha – co jest równoznaczne z tym, że nie trafi on przed sąd w Holandii, skąd pochodziła większość ofiar zestrzelanie samolotu. Chyba każdy demokratycznie wybrany przywódca postąpiłby podobnie.

Wśród uwolnionych Ukraińców jest najbardziej znany więzień polityczny, reżyser Ołeh Sencow, który spędził w rosyjskim łagrze pięć lat z dwudziestu zasądzonych za „terroryzm”. W jego sprawie petycje o uwolnienie pisali ludzie kultury z całego świata, w tym znani na rosyjskim rynku Polacy, a także domagali się tego politycy. „Do zwycięstwa jeszcze daleko” - powiedział Sencow po wylądowaniu w ojczyźnie.

Część Ukrainy jest nadal pod kontrolą Rosji. Zełenski zrobił pierwszy wielki krok w polityce międzynarodowej, odniósł sukces w negocjacjach z Putinem, umocni to jeszcze jego pozycję w kraju. Następny będzie nieporównanie trudniejszy. Ustępstwo w sprawie Cemacha da się zrozumieć, nie da się żadne w sprawie statusu ziem okupowanych. Powinny wrócić do Ukrainy bez specjalnych autonomicznych praw, które na zawsze zagrażałyby państwu. Na to jednak, że Moskwa, rozdająca rosyjskie paszporty w Doniecku i Ługańsku, zrezygnuje z nacisku na Kijów poprzez Donbas nie ma co liczyć.