Atak na Ogórek: Spirala nienawiści rozkręca się dalej

Tym razem nie da się już zaprzeczyć, że odpowiedzialność za podgrzane do czerwoności emocje ponoszą obie strony, a przekomarzanie się, niczym w przedszkolu, kto jest winny bardziej, prowadzi donikąd. Co więc nas czeka?

Aktualizacja: 03.02.2019 12:51 Publikacja: 03.02.2019 12:46

Atak na Ogórek: Spirala nienawiści rozkręca się dalej

Foto: tv.rp.pl

W sobotę wieczorem demonstranci protestujący pod siedzibą TVP Info agresywnie zaatakowali Magdalenę Ogórek, a nagranie z tego zajścia tzw. viralem rozeszło się po internecie. To niestety dowód na to, że po zabójstwie Pawła Adamowicza w polskiej polityce niewiele się zmieniło. Spirala polskiej nienawiści rozkręca się dalej.

Nienawistnych komentarzy w internecie nie ubyło, a okropnie rozgrzane emocje w debacie publicznej wcale nie ostygły, wręcz przeciwnie. Czy trudno znaleźć w mediach społecznościowych obrzydliwe komentarze pochwalające napaść na Ogórek? Oczywiście, nie. Wielu wręcz żałuje, że skończyło się na zastraszaniu, groźbach i blokowaniu jej wyjazdu z pracy. A co przerażające, komentatorzy w pełni zrzucają z siebie odpowiedzialność za taką agresję, pisząc często wprost: to PiS jest agresywny, nie my, po prostu próbujemy potraktować PiS tak samo, jak on traktuje nas...

Tuż po zabójstwie Adamowicza rozmawiałem z jednym z wysokich urzędników. Mówił, że już od dawna boi się chodzić po mieście, jeździć po kraju. Jego przełożony został zaatakowany na szkolnej imprezie swoich dzieci. A jego samego zaczepiają już nawet w środkach komunikacji miejskiej. To oznacza, że ta taktyka jest skuteczna. Nielubianych polityków i urzędników łatwo zastraszyć. Wielu, niestety, wyciągnie z tego wnioski, że trzeba być jeszcze bardziej agresywnym, że czas przejść od słów do czynów. Ewidentnie z tragicznych wydarzeń w Gdańsku nie wyciągnęli żadnych wniosków.

Na szczęście politycy zdecydowanie potępili sobotnią napaść. Choć wiec był antyrządowy, nikt poważny ze strony przeciwnych PiS polityków czy komentatorów tego ataku nie pochwalił. Działacze wszystkich partii stanowczo skrytykowali zachowanie demonstrantów, a najtrafniej skomentowała je dziennikarka „Gazety Wyborczej” Dominika Wielowieyska, pisząc że „to wydarzenie miało cechy linczu”.

Ale skoro po zabójstwie Adamowicza wszyscy tak dokładnie przyglądaliśmy się przekazom PiS i TVP, i to w nich doszukiwaliśmy się przyczyn rozgrzanych do czerwoności społecznych emocji, to dziś powinniśmy spojrzeć w drugą stronę. Bo jeśli największe autorytety wzywają otwarcie do „obalenia PiS”, co czynił wielokrotnie np. Lech Wałęsa, to czy opozycja może dziś twierdzić, że ich problem podgrzewania społecznych emocji nie dotyczy? Obie strony sporu powinny wreszcie wziąć odpowiedzialność za olbrzymi poziom społecznej nienawiści. Bo jeśli wcześniej wzywa się do Majdanu w Warszawie, to trudno być dziś wiarygodnym, krytykując demonstrantów, którzy przecież „ledwo” blokowali współpracowniczce TVP wyjazd z pracy. Za coraz bardziej rozkręcającą się spiralę polskiej nienawiści odpowiedzialność ponoszą obie strony konfliktu. A przekomarzanie się, niczym w przedszkolu, kto jest winny bardziej, a kto mniej, prowadzi donikąd.

Myślę, że na szczęście jest szansa na pewne opamiętanie. Symboliczne, że dziś, dzień po napaści na Ogórek na placu Powstańców Warszawy, całkiem niedaleko na Torwarze swoją konwencję założycielską ma partia Roberta Biedronia, który zapowiada, że przerwie w końcu wojnę polsko-polską. Czy to tylko puste frazesy? Być może tak. Ale nawet jeśli Biedroniowi wcale szczerze nie zależało na uspokojeniu społecznych emocji, to rzeczywiście można mieć nadzieję, że jego pojawienie się na scenie daje szansę na pewne wyciszenie atmosfery.

PO i PiS korzystają na mobilizacji swoich zwolenników, czyli podgrzewaniu emocji. Trudno wierzyć, by wbrew swoim interesom politycznym same z siebie zdecydowały się nagle zmienić strategię. Ale gdy Robert Biedroń na każdym kroku będzie im wytykał dzielenie Polaków, to szczególnie Platformie Obywatelskiej, która może na rzecz nowego ugrupowania stracić sporo poparcia, rzeczywiście może przestać się opłacać podgrzewać atmosferę. Bo wyborcy zawiedzeni polityką wyłącznie bicia w PiS i obietnicami powrotu do tego, co było, dostaną alternatywę pozytywnych (już mniej ważne jakich) rozwiązań i nowych (lub chociaż zręcznie odnowionych) twarzy. Niezależnie więc od tego, co rzeczywiście wniesie do polskiej polityki nowa partia, z jakimi pomysłami ruszy do kampanii, to nawet jakby miałyby to być hasła najbardziej populistyczne i najmniej rozsądne, już samo jej pojawienie się na scenie może pomóc trochę spowolnić niebezpiecznie się rozkręcającą spiralę nienawiści.

Tylko co potem? Bo jeśli dziś współpracownicy Biedronia zapowiadają, że po wejściu do Sejmu rozkręcą jeszcze większy konflikt – w sprawie aborcji – to czy to przejściowe spowolnienie cokolwiek zmieni?

W sobotę wieczorem demonstranci protestujący pod siedzibą TVP Info agresywnie zaatakowali Magdalenę Ogórek, a nagranie z tego zajścia tzw. viralem rozeszło się po internecie. To niestety dowód na to, że po zabójstwie Pawła Adamowicza w polskiej polityce niewiele się zmieniło. Spirala polskiej nienawiści rozkręca się dalej.

Nienawistnych komentarzy w internecie nie ubyło, a okropnie rozgrzane emocje w debacie publicznej wcale nie ostygły, wręcz przeciwnie. Czy trudno znaleźć w mediach społecznościowych obrzydliwe komentarze pochwalające napaść na Ogórek? Oczywiście, nie. Wielu wręcz żałuje, że skończyło się na zastraszaniu, groźbach i blokowaniu jej wyjazdu z pracy. A co przerażające, komentatorzy w pełni zrzucają z siebie odpowiedzialność za taką agresję, pisząc często wprost: to PiS jest agresywny, nie my, po prostu próbujemy potraktować PiS tak samo, jak on traktuje nas...

Pozostało 80% artykułu
Komentarze
Michał Płociński: Polska w Unii – koniec epoki młodzieńczej. Historyczna zmiana warty
Komentarze
Izabela Kacprzak: Ministrowie i nowi posłowie na listach do europarlamentu to polityczny cynizm Donalda Tuska
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Adam Bodnar ujawnia nadużycia ws. Pegasusa. To po co jeszcze komisja śledcza?
Komentarze
Mirosław Żukowski: Chińczycy trzymają się mocno. Afera z dopingiem zamieciona pod dywan?
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy