Ci, którzy decydują się tylko na ślub cywilny, przyrzekają z kolei, że uczynią wszystko, by „małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe". Ponad jednej trzeciej małżeństw nie udaje się jednak dochować wierności tym przyrzeczeniom i się rozpadają.

Do niedawna rozwód traktowany był przez Polaków jako zło konieczne. Dziś wydaje się normalnością. Naszych pradziadów, dziadów – rzadziej ojców – do walki o małżeństwo zmuszała presja otoczenia, posiadanie dzieci, przekonania religijne. Obecnie mają one (jeśli w ogóle mają) znaczenie drugorzędne. Niemal całkowicie zanikła instytucja separacji. Drugą osobę, której jeszcze chwilę temu wyznawało się miłość, odstawia się w kąt. Odrzuca – bez jakiejkolwiek walki – jak niepotrzebny przedmiot i wymienia na nowy, lepszy model.

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu zawarcie małżeństwa poprzedzały uroczyste zaręczyny (sobór trydencki zakazywał nawet ich zrywania bez „słusznej" przyczyny) i długi okres narzeczeństwa. Dokładnie przed 30 laty w jednym z dokumentów polski Episkopat zalecał, by było to minimum sześć miesięcy. Dziś instytucja narzeczeństwa – swego rodzaju próby – zupełnie zanikła. Zastąpiło je wspólne zamieszkanie – „małżeństwo na próbę". Powszechnie – nawet przez niektórych duchownych – akceptowane.

Rozpadanie się rosnącej liczby małżeństw każe postawić wiele pytań. Z jednej strony o edukację społeczną dotyczącą małżeństwa, a szerzej także umiejętność rozwiązywania konfliktów i negocjacji. Niestety, nikt młodych ludzi tego nie uczy ani w szkole, ani w domu. A mediacje podejmowane już w trakcie rozwodu są tak naprawdę niewiele warte. W piersi winna uderzać się szkoła, ale i państwo, które w jakimś stopniu odpowiedzialne jest za degradację rodziny. W piersi bić powinien się także Kościół, który dużo mówi o kryzysie rodzin, ale jak wyglądają nauki przedmałżeńskie w przeciętnej parafii, dobrze wie ten, kto je przeszedł.

Możemy się pocieszać, że nie jest u nas źle. W wielu krajach Europy Zachodniej rozpada się już prawie co drugie zawarte małżeństwo. Ale czy nie jest to droga wiodąca ku przepaści?