W dobie powszechnego dostępu do wiedzy innowacyjnych rozwiązań powinno lawinowo przybywać. Tymczasem praktyka pokazuje, że w dzisiejszych czasach wprowadzenie przełomowego rozwiązania na rynek i przebicie się do świadomości klientów jest niezwykle trudne. Młodzi startupowcy często mają świetne pomysły, ale zderzają się z realiami rynku. Nie potrafią dobrze zaprezentować produktu. Albo okazuje się, że wprawdzie jest on ciekawy, ale nie ma na niego zapotrzebowania. A bez popytu produkt umiera – dobry PR pomoże mu tylko na chwilę.
Kolejnym problemem młodych przedsiębiorców jest dostęp do finansowania. Teoretycznie na wyciągnięcie ręki mają wiele opcji, ale w praktyce inwestorów gotowych zaakceptować wyższe ryzyko (a takie istnieje w przypadku młodych firm) jest naprawdę niewielu.
Tym bardziej cieszy fakt, że polski ekosystem startupowy odnosi coraz większe sukcesy. Świadczy o tym zaostrzający się wyścig o miano pierwszego polskiego jednorożca. Po ten tytuł sięgnąć może m.in. Brainly, czyli rodzima platforma edukacyjna. Właśnie otrzymała potężny zastrzyk od inwestora: 80 mln dolarów. Oferowane przez nią usługi świetnie wpisują się w trendy związane z transformacją cyfrową. Była nieunikniona jeszcze przed koronawirusem, pandemia tylko ją przyspieszyła. Cieszy fakt, że polskie spółki potrafią wykorzystać tę szansę.
Mowa tu zresztą nie tylko o Brainly. Mamy też LiveChat, który oferuje narzędzia do zdalnej komunikacji. Mamy wrocławski DataWalk, którego system do analizy danych podbija amerykański rynek. Jak na drożdżach rosną też startupy oferujące rozwiązania z zakresu telemedycyny. To firmy, które mają świetnych specjalistów i autorskie, zaawansowane rozwiązania, na które rzeczywiście jest popyt. Za takie firmy trzeba trzymać kciuki.
A wycena? To już inna kwestia. Zyskanie miana jednorożca jest oczywiście powodem do dumy. Pamiętajmy jednak, że wycena jest rzeczą względną. Dobrze pokazuje to giełda. Jedno z powiedzeń mówi, że rynek ma zawsze rację. Z kolei zgodnie z hipotezą rynku efektywnego w każdej chwili ceny papierów wartościowych w pełni odzwierciedlają wszystkie informacje dostępne na ich temat. To wszystko ładnie wygląda w teorii. W rzeczywistości na rynku mamy do czynienia z niewyobrażalnie złożonym ekosystemem informacyjnym. Na to nakładają się jeszcze emocje: chciwość i strach. Gdy do głosu dochodzi ten drugi, indeksy spadają. Wtedy zamiast mądrości z podręczników ekonomii bardziej sprawdza się powiedzenie legendarnego inwestora Warrena Buffetta: „Dopiero podczas odpływu okazuje się, kto pływał nago".