Rachunek za pazerność

W gruncie rzeczy my, klienci, jedziemy z bankami na jednym wózku. Chociaż wina bynajmniej równo się nie rozkłada.

Publikacja: 12.09.2019 21:00

Rachunek za pazerność

Foto: Adobe Stock

Wiadro pomyj. Ba, cała cysterna wylała mi się na głowę w mediach społecznościowych, gdy kilka tygodni temu napisałem w tym miejscu komentarz uświadamiający frankowiczów i pozostałych klientów banków, że ich interesy są w gruncie rzeczy sprzeczne. Bo banki koszty wyroków w sprawach kredytów frankowych odbiją sobie, podnosząc stawki usług. Dobrze zorganizowane lobby frankowiczów hejtowało mnie jak Twitter i LinkedIn długie i szerokie. Obawiam się, że tym razem będzie podobnie.

Pretekstem do tego komentarza jest niedawny wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) przyznający rację tym klientom banków, którzy wcześniej spłacili kredyty, ale opłaty wnoszone z góry za cały czas kredytowania nie zostały im zwrócone. Tu wina banków jest oczywista. Gdyby nie wymiar sprawiedliwości i krajowe oraz unijne regulacje prokonsumenckie pojedynczy klient w starciu z potężnymi instytucjami finansowymi stałby na straconej pozycji. Tym cenniejsze było zaangażowanie instytucji krajowych, od UOKiK przez rzecznika praw obywatelskich po rzecznika finansowego. Bez takiej prawnej „procy" mały Dawid nigdy nie pokonałby Goliata.

Konieczność zwracania części opłat może kosztować sektor bankowy nawet do 4 mld zł. To zaboli, ale żadnego banku mocno nie zrani. Taki jest koszt mało partnerskiego traktowania klientów. Tymczasem przychylność opinii publicznej potrzebna jest bankom jak nigdy dotąd. Bo nad branżę, niczym cyklon Dorian nad Amerykę, nadciągają orzeczenia TSUE w sprawie kredytów indeksowanych do franka. W razie uznania racji frankowiczów straty banków mogą być wielokrotnie większe.

Nadzór finansowy stara się je oszacować i ocenić stopień zagrożenia dla całego polskiego systemu bankowego. Bo gdyby w konsekwencji orzeczenia TSUE trzeba było ratować jeden z banków, które niegdyś zbyt entuzjastycznie brały się za zarabianie na tzw. kredytach frankowych, konieczne będzie sięgnięcie po pieniądze Bankowego Funduszu Depozytów. Pochodzą one ze składek banków, a więc pośrednio z opłat i prowizji bankowych wnoszonych przez wszystkich klientów. I płacone są proporcjonalnie do wielkości depozytów w poszczególnych bankach, a to bynajmniej nie pokrywa się ze stopniem „winy", jaką było brnięcie przez poszczególne instytucje we franki.

Tak oto ogół klientów banków składałby się na zasypywanie firmowej dziury po kredytach, jakich nie zaciągali. Skorzystaliby natomiast ci klienci, którzy obniżali sobie koszt kredytu dzięki frankowemu oprocentowaniu, choć powinni być świadomi ryzyka walutowego, a więc – obok pazernych banków – ponoszą przynajmniej część winy za sytuację, w jakiej się znaleźli. Gdyby zaś, odpukać, „frankowa infekcja" przekroczyła możliwości finansowe funduszu gwarancyjnego, państwo musiałoby sięgnąć do budżetu, na który wszak składamy się my wszyscy – podatnicy.

Dlatego sensownie brzmi propozycja Małgorzaty Zaleskiej, dyrektor Instytutu Bankowości SGH, a niegdyś wiceprezes NBP, by w sytuacji skrajnej wkroczyło państwo i uregulowało problem, rozkładając koszty między banki winne złej oceny ryzyka a tych, którzy kredyty w obcej walucie (lub do obcej waluty odniesione) zaciągali. Bo w gruncie rzeczy my, klienci i podatnicy, jedziemy z bankami na jednym wózku. I ryzyko błędów oraz pomyłek spada na obie strony, choć wina bynajmniej równo się nie rozkłada.

Wiadro pomyj. Ba, cała cysterna wylała mi się na głowę w mediach społecznościowych, gdy kilka tygodni temu napisałem w tym miejscu komentarz uświadamiający frankowiczów i pozostałych klientów banków, że ich interesy są w gruncie rzeczy sprzeczne. Bo banki koszty wyroków w sprawach kredytów frankowych odbiją sobie, podnosząc stawki usług. Dobrze zorganizowane lobby frankowiczów hejtowało mnie jak Twitter i LinkedIn długie i szerokie. Obawiam się, że tym razem będzie podobnie.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację