Kolejne starcie z klientami kosztowne dla banków

Decyzja Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie zwrotu prowizji w przypadku wcześniej spłaconych kredytów może kosztować polskie banki nawet 4 mld zł. Kwota ta może być jednak znacznie niższa, bo klienci nie są świadomi swoich praw.

Aktualizacja: 13.09.2019 12:37 Publikacja: 12.09.2019 21:00

Kolejne starcie z klientami kosztowne dla banków

Foto: Adobe Stock

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał we wtorek wyrok, zgodnie z którym klienci spłacający przed czasem kredyt konsumencki powinni otrzymać proporcjonalny zwrot kosztów początkowych, np. opłat administracyjnych, prowizji czy składek na ubezpieczenie.

Co to oznacza dla klientów i dla banków?

Czytaj także: Wcześniejsza spłata kredytu. Jak odzyskać prowizję od banku

Trudne szacunki

Sprawą zajęły się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz rzecznik finansowy i rzecznik praw obywatelskich, podkreślając, że przepis mówi wprost: obniżeniu kosztów w razie wcześniejszej spłaty podlega całkowity koszt kredytu, w tym nawet te koszty, które klient poniósł jeszcze przed spłatą.

– Prawo do proporcjonalnego zwrotu prowizji za udzielenie kredytu w przypadku jego wcześniejszej spłaty wynika wprost z ustawy – wskazuje Paweł Wójcik, członek zarządu Robin Lawyers Grupy Votum.

Bardzo trudne jest na obecnym etapie oszacowanie kosztów dla banków, które stały na stanowisku, że obniżka dotyczy tylko kosztów odsetkowych, tych jednorazowych zaś, pobranych niezależnie od okresu obowiązywania umowy, zwracać nie muszą. – Część osób może nawet nie mieć świadomości, że coś im się jeszcze należy po wcześniejszej spłacie kredytu. Dlaczego? Bo pożyczkodawcy raczej bez problemu rozliczali proporcjonalnie odsetki, co powodowało, że przy wcześniejszej spłacie klient dostawał jakąś kwotę w ramach rozliczenia. Tylko część wiedziała, że ta kwota powinna być większa, bo pożyczkodawca powinien tak samo proporcjonalnie rozliczyć też np. prowizje czy opłaty przygotowawcze. A często były to niebagatelne kwoty – mówi Marcin Jaworski z Biura Rzecznika Finansowego.

Z powodu niskich stóp procentowych banki i firmy pożyczkowe notowały niższe przychody odsetkowe, ale zaczęły pobierać wyższe prowizje i opłaty przygotowawcze, których proporcjonalnie zwracać nie chciały. – Warto więc w ramach reklamacji zwrócić się do banku lub firmy pożyczkowej o ponowne rozliczenie kredytu. Jeśli zostanie odrzucona, zachęcamy do zwrócenia się o interwencję rzecznika finansowego. Jeśli to nie pomoże, jesteśmy gotowi wspierać klientów tzw. istotnym poglądem w postępowaniu sądowym. Mamy jednak nadzieję, że takich wniosków będzie trafiało do nas coraz mniej, bo wszystkie banki i firmy pożyczkowe będą dokonywały rozliczeń zgodnie ze stanowiskiem TSUE – dodaje Jaworski. W latach 2016–2018 do tej instytucji wpłynęło odpowiednio 196, 394 i 560 wniosków o interwencję w tej sprawie, w tym roku może ich być 660.

Zgodnie z definicją umowy kredytu konsumenckiego chodzi o kredyty o wartości nie większej niż 255,5 tys. zł albo jej równowartości w innej walucie (sprawa nie dotyczy kredytów zabezpieczonych hipotecznie). Jak wyjaśnia radca prawny Wojciech Bochenek z Bochenek i Wspólnicy Kancelaria Radców Prawnych, za kredyt konsumencki będzie uznana też umowa o kredyt niezabezpieczony hipoteką, który jest przeznaczony na remont domu albo lokalu mieszkalnego, nawet w kwocie przewyższającej próg 255,5 tys. zł, a także pożyczki i kredyty odnawialne.

Ważna data

Sprawa dotyczy nie tylko czynnych kredytów, ale też tych zamkniętych. – Okres przedawnienia w tych sprawach będzie uzależniony od daty, w jakiej doszło do wcześniejszej całkowitej spłaty. Z uwagi na nowelizację kodeksu cywilnego i zmiany w zakresie okresów przedawnienia, roszczenia z umów, które zostały spłacone do 9 lipca 2018 r., będą ulegały przedawnieniu z dziesięcioletnim okresem przedawnienia. Roszczenia z umów, które zostały spłacone od 9 lipca 2018 r., będą podlegały sześcioletniemu przedawnieniu – wyjaśnia Bochenek.

Banki nieoficjalnie przyznają, że kwota ewentualnych zwrotów może być spora. Średnia wartość kredytu konsumpcyjnego w lipcu wyniosła 12,3 tys. zł i wskaźnik ten w ostatnich latach wyraźnie rośnie. Kredyty powyżej 20 tys. stanowią już 70 proc. wartości wszystkich nowych kredytów konsumpcyjnych. Rynek jest całkiem spory: w latach 2015–2018 banki i SKOK-i sprzedały kredyty warte odpowiednio 76 mld zł, 79 mld zł i 84 mld zł.

Problem w tym, że warunki i prowizje na przestrzeni lat się zmieniały. Szacunki kosztów utrudnia także fakt, że nie wiadomo, ilu klientów ma świadomość swoich praw i jaka ich część zdecyduje się pójść do sądów. W większości przypadków do odzyskania będą nieduże kwoty, rzędu kilkuset złotych, choć w skrajnych przypadkach (duże kwoty i szybko spłacony kredyt) może to być nawet 80 tys. zł. Nie wiadomo też, czy pójście do sądów będzie konieczne – np. w razie, gdyby wypłatę rekompensat nakazał UOKiK. Biorąc pod uwagę przytoczone liczby i zakładając, że wszyscy klienci poszliby do sądów i wygrali, koszt dla banków mógłby sięgnąć według różnych analiz od 1,4 mld zł do 4 mld zł.

Jak walczyć o zwrot opłat

W pierwszej kolejności należy złożyć reklamację do kredytodawcy, powołując się na najnowszy wyrok TSUE – radzi Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jeśli to nie przyniesie rezultatu, należy się zgłosić do rzecznika finansowego. Jeśli jego interwencja nie pomoże, klienci będą musieli dochodzić swoich praw w sądzie, co dzięki decyzji TSUE oraz wcześniejszym stanowiskom UOKiK, RF i RPO powinno być znacznie łatwiejsze niż do tej pory. Zwykle spór toczyłby się o niewielkie kwoty. Jeśli koszty początkowe (opłaty, prowizje, koszty ubezpieczenia) związane z rocznym kredytem wyniosły np. 1200 zł, a został on spłacony po sześciu miesiącach, to konsument powinien otrzymać z powrotem 600 zł. Spójrzmy też na przykład wyższej kwoty (podany nam przez Biuro Rzecznika Finansowego). Klient potrzebował 95 tys. zł i zaciągnął taką pożyczkę na dziesięć lat w równych ratach przy oprocentowaniu 4 proc. Łącznie w całym okresie trwania kredytu wynikającym z umowy musiałby oddać bankowi 215 tys. zł (95 tys. zł kapitału, 82 tys. zł prowizji i 38 tys. zł odsetek). Jeśli po trzech miesiącach doszłoby do wcześniejszej spłaty, to według interpretacji TSUE zapłaciłby 4 tys. zł, w tym 2 tys. zł odsetek i 2 tys. zł prowizji (zwrot proporcjonalny do zawartego w umowie czasu spłaty). Ale według banków i pożyczkodawców miałby zapłacić aż 84 tys. zł, w tym 2 tys. zł odsetek (tu nie ma sporu) i aż 82 tys. (czyli całość) prowizji. Zatem klient mógłby się ubiegać o zwrot 80 tys. zł prowizji. W innym, również prawdziwym, przypadku (kredyt na 79 tys. zł na 100 miesięcy, oprocentowanie na 7,9 proc., wcześniejsza spłata po 24 miesiącach) mógłby się domagać zwrotu 15 tys. zł. Według TSUE koszt wcześniejszej spłaty wyniósłby 19 tys. (14 tys. za odsetki i 5 tys. opłaty przygotowawczej), ale według banków byłoby to 34 tys. zł (20 tys. zł pobranej w całości opłaty przygotowawczej).

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał we wtorek wyrok, zgodnie z którym klienci spłacający przed czasem kredyt konsumencki powinni otrzymać proporcjonalny zwrot kosztów początkowych, np. opłat administracyjnych, prowizji czy składek na ubezpieczenie.

Co to oznacza dla klientów i dla banków?

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Banki
NBP potwierdza: List Adama Glapińskiego do premiera został wysłany
Banki
Zarząd NBP broni Adama Glapińskiego. "To próba złamania niezależności banku"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wspiera ważne dla społeczeństwa inwestycje
Banki
PKO BP ma już nowego prezesa. Kto pokieruje największym polskim bankiem?
Banki
"FT": Adam Glapiński chce zakończyć spór z rządem. Pisze do Donalda Tuska