Paweł Rożyński: Drogi znaczone trupami firm

Kończy się era przecinania wstęg na wielkich inwestycjach drogowych. W tym roku kierowcy otrzymają już o trzy czwarte mniej szybkich tras niż w 2019 r. Raczej nie ubędzie, niestety, bankrutów wśród budujących drogi przedsiębiorstw.

Publikacja: 02.01.2020 21:00

Paweł Rożyński: Drogi znaczone trupami firm

Foto: Fotorzepa, Maciej Kosycarz

Obok znanego pejoratywnego określenia „polska gospodarka" („Polnische Wirtschaft") również „polskie drogi" były za granicą powodem do wstydu. Wystarczyło, że Niemiec czy Holender przejechał się A18, zwaną „najdłuższymi schodami Europy", by wracając na lawecie, nie miał z naszego kraju dobrych wspomnień. Jeszcze do 2012 r. Warszawa, stolica prawie 40-milionowego kraju, nie miała łączności autostradowej ze światem.

Czytaj także: Podrożeje budowa dróg, zabraknie rąk do pracy

Po oddaniu w ubiegłym roku 450 km tras ekspresowych jesteśmy w punkcie przełomowym, mamy wreszcie sieć drogową z prawdziwego zdarzenia. Zamiast 300 km, głównie poniemieckich zrujnowanych dróg w chwili upadku komunizmu, jest to imponujące 4 tys. km autostrad i dróg ekspresowych, przeważnie zbudowanych w ciągu ostatniej dekady – i w dużym stopniu za pieniądze z Brukseli, co warto przypominać krytykom Unii Europejskiej, których się ostatnio namnożyło. Mamy piątą co do długości sieć tras szybkich w Europie i nie psujmy sobie nastroju tym, że dominują u nas ekspresówki o znacznie gorszych parametrach niż autostrady (np. węższe od nich, o większym za to dopuszczalnym kącie nachylenia i zakrętów).

Niestety, budowa dróg w Polsce nie jest usłana różami. Zbytnie uzależnienie od unijnej pomocy skutkuje tym, że mieliśmy górki (kiedy pieniądze płynęły) i dołki (kiedy perspektywa się kończyła). Dla firm drogowych był to prawdziwy rollercoaster – najpierw miały kłopoty z brakiem zamówień i zwalniały ludzi, by w kolejnych latach nie wyrabiać się z pracą i często padać pod ciężarem rosnących za sprawą kumulacji prac cen surowców i robocizny. I tak w koło Macieju. W efekcie polskie drogi są naznaczone trupami firm budowlanych, zwłaszcza polskich podwykonawców i opóźnieniami. Inne firmy przetrwały, ale często musiały zejść z placu budowy. Co gorsza, takie sytuacje będą w tym roku się pewnie powtarzać, bo na błędach się nie uczymy.

Do tego trzeba dodać chaotyczny sposób prowadzenia inwestycji. Zamiast robić je całościowo, np. całą trasę z Warszawy do Krakowa i przerzucać siły na kolejną trasę, budowano po kawałeczku, co dla kierowców jest prawdziwym koszmarem.

Skończyły się już wielkie zrywy, a kolejne trasy będą powstawały zdecydowanie wolniej. W przyszłym roku może być to nieco ponad 100 km szybkich tras. Teraz rząd powinien jak najszybciej skończyć trasę S7 od Gdańska do Krakowa, obwodnicę Warszawy i trasę A2 na Wschód oraz rozpocząć budowę Trasy Kaszubskiej (S6) do Gdańska (niewykluczone, że opóźnionej ze względów politycznych – region ten jest bastionem PO), a przy tym porzucić mrzonki o budowie ekspresówki S19 na odcinku na północ od Lublina, co byłoby trwonieniem pieniędzy ze względu na zbyt mały ruch.

Przede wszystkim jednak powinniśmy się teraz skupić na drogach „drugiej kolejności odśnieżania", by kierowcy z wypasionej autostrady nie zjeżdżali na dziurawą i wąską asfaltówkę, gdzie szybko z nich wytrzęsie wiarę, że jest lepiej.

Obok znanego pejoratywnego określenia „polska gospodarka" („Polnische Wirtschaft") również „polskie drogi" były za granicą powodem do wstydu. Wystarczyło, że Niemiec czy Holender przejechał się A18, zwaną „najdłuższymi schodami Europy", by wracając na lawecie, nie miał z naszego kraju dobrych wspomnień. Jeszcze do 2012 r. Warszawa, stolica prawie 40-milionowego kraju, nie miała łączności autostradowej ze światem.

Czytaj także: Podrożeje budowa dróg, zabraknie rąk do pracy

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację