W holenderskim zespole Jumbo-Visma, w którym jeździ Roglić, lubią przytaczać tę historię. Przebywając na stażu w drużynie w 2015 roku, podczas spotkania ze sztabem Słoweniec jasno określił swój cel: „Chcę wygrać Tour de France w ciągu pięciu lat, do 2020 roku". Nikt nie potraktował go poważnie. – Powiedzieliśmy mu: „Uspokój się, jesteś w drużynie World Tour. Jeszcze nie wygrałeś żadnego wyścigu" – opowiadał Frans Maasen, jeden z dyrektorów sportowych drużyny.
Ale od tego czasu ten były skoczek narciarski, który na kolarstwo przerzucił się dopiero w wieku 22 lat, zadziwił nie tylko swoich szefów. Wygrał już jeden wielki tour – Vueltę (w 2019 roku), oraz prestiżowe wyścigi wieloetapowe Tour de Romandie (2018, 2019), Tirreno – Adriatico (2019), był pierwszy na etapach Tour de France.
Od niedzieli jest liderem „Wielkiej Pętli". Drugi, prawdziwie górski, etap wyścigu dokonał kolejnej selekcji wśród faworytów. Roglić się nie zagapił. Był bliski drugiego w tym roku zwycięstwa etapowego, dał się wyprzedzić jedynie swojemu rodakowi Tadejowi Pogaczarowi. W czołowej grupie przyjechał jeszcze Egan Bernal. Z tyłu został dotychczasowy lider Adam Yates.
Do końca wyścigu pozostały dwa tygodnie, 12 etapów, z czego siedem górskich, pięć z metą na podjazdach. Będzie jedna czasówka, przedostatniego dnia touru – 36 km z metą na Planches des Belles Filles (Płaskowyżu Pięknych Dziewcząt) w Wogezach. Wygląda na to, że w tym czasie właśnie między Słoweńcem i Bernalem dojdzie do bitwy o końcowe zwycięstwo. Roglić prowadzi z 21-sekundową przewagą. Obaj kolarze to wybitni specjaliści od jazdy w górach, ale lepszym czasowcem jest Słoweniec. Ma też znakomity zespół, bezcenną pomoc kolegów.
Tegoroczny Tour de France pod tym względem jest inny niż poprzednie. W tej dekadzie rozgrywany był pod dyktando jednej grupy. Od 2012 roku, z wyjątkiem sezonu 2014 (triumf Vicenzo Nibaliego z Astany), zwycięstwa odnosili kolarze zespołu Sky i jego następcy Team Ineos – Bradley Wiggins, Chris Froome, Geraint Thomas i Bernal.