Kondukt żałobny

Śmierć Belga Bjorga Lambrechta na trasie Tour de Pologne to kolejny dowód, że kolarstwo staje się sportem coraz bardziej ekstremalnym.

Aktualizacja: 06.08.2019 21:29 Publikacja: 06.08.2019 19:08

Dzień po tragedii, start kolejnego etapu

Dzień po tragedii, start kolejnego etapu

Foto: Forum

Poniedziałek był jednym z najbardziej tragicznych dni w historii Tour de Pologne. Nazajutrz na starcie do czwartego etapu w Jaworznie hostessy były ubrane na czarno, zabrakło wesołej muzyki towarzyszącej podpisywaniu listy startowej, żartobliwych wywiadów, nieczynne było kolorowe miasteczko rowerowe dla dzieci.

Organizatorzy przemalowali bramę startową z żółtego koloru na czarny. Kolarze rozpoczęli jazdę po minucie ciszy, na czele – niektórzy ze łzami w oczach – zawodnicy grupy Lotto-Soudal, której członkiem był Lambrecht.

– Dziś nie ma wyniku, nie ma pomiaru czasu, nie ma ścigania się. Chcemy uczcić tragicznie zmarłego kolarza – mówił dyrektor wyścigu Czesław Lang. Ten etap wyglądał jak kondukt żałobny.

Wypadek na prostej drodze

Dzień wcześniej, w wyniku obrażeń odniesionych po upadku w miejscowości Bełk na 48 kilometrze trasy trzeciego etapu, na stole operacyjnym szpitala w Rybniku zmarł Belg Bjorg Lambrecht. Miał 22 lata, był uważany za jeden z największych talentów belgijskiego kolarstwa. Zawodnik wpadł do rowu i uderzył klatką piersiową w betonowy przepust. Obrażenia wewnętrzne były na tyle poważne, że Lambrecht nie nadawał się do transportu helikopterem.

Wiele wskazuje na to, że śmiertelny wypadek był nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności. – Droga była prosta, asfalt idealny, kibiców mało, tempo – 35 km na godzinę. To jest prędkość, którą się jedzie po ulicy. Nieszczęśliwy wypadek z tragicznymi skutkami – mówi „Rzeczpospolitej" Przemysław Niemiec, były kolarz, odpowiedzialny za przygotowanie trasy.

– Trasa była dobrze zabezpieczona. Nie można mieć żadnych zastrzeżeń – stwierdził Jarosław Marycz ze Stowarzyszenia Polskich Kolarzy Zawodowych. Specjalnie pojechał na miejsce, by przekonać się o tym na własne oczy.

Pojawiają się spekulacje, w jaki sposób mogło dojść do wypadku. Lambrechtowi miała się osunąć ręka z kierownicy i stracił panowanie nad rowerem. Być może najechał na plastikowy odblask umieszczony na poboczu. A może zasłabł? Lekarz wyścigu mówił, że chwilę po wypadku poziom cukru w jego organizmie wynosił zaledwie 40 mg/dL.

Rybnicka prokuratura wszczęła śledztwo.

Wyłączyć wyobraźnię

Śmiertelne wypadki w kolarstwie są coraz częstsze i to niepokoi. Przyczyny są różne – upadki, zderzenia z motocyklem, atak serca.

Ale są też wypadki, z których zawodnicy ledwo uszli z życiem. Czterokrotny zwycięzca Tour de France Chris Froome podczas rekonesansu trasy przed jednym z etapów wyścigu Criterium Dauphine upadł tak nieszczęśliwie, że miał połamane nogi, biodro, żebra. „Jestem szczęśliwy, że żyję" – napisał potem na portalu społecznościowym.

W czerwcu podczas Małopolskiego Wyścigu Górskiego polski kolarz Karol Domagalski – podobnie jak Lambrecht – wpadł do rowu i uderzył w betonowy przepust. Trzy dni był w stanie krytycznym. Szczęśliwie wrócił do życia.

– Karol jechał spokojnie, rozglądał się i nagle kierownica wypadła mu z rąk. Wpadł do rowu. Rok temu na Wyścigu majora Hubala Piotr Brożyna uderzył w stojący na poboczu samochód. Złamał kręgosłup – opowiada Andrzej Sypytkowski, trener reprezentacji Polski na Tour de Pologne.

Takie zdarzenia to kolarska rzeczywistość. Są efektem ryzykownej jazdy, coraz szybszej, bo sprzęt jest udoskonalany, rowery są lżejsze niż szkolny tornister.

– Ścigałem się zawodowo 17 lat. Każdego dnia wsiadałem na rower ze świadomością, że ryzykuję, ale nie można takimi kategoriami myśleć, jeśli chce się osiągnąć sukces – mówi Przemysław Niemiec.

– Kiedyś jechałem na Wyścigu Dookoła Portugalii. Zjeżdżałem z góry. Zobaczyłem, że nie ma zabezpieczenia. Zacząłem zwalniać i cały peleton mnie wyprzedził. Musiałem się przestawić. Jeżeli w którymś momencie kolarze zaczynają za bardzo myśleć o niebezpieczeństwie, to przegrywają. Muszą wyłączyć wyobraźnię – opowiadał Sypytkowski, jeden z najlepszych polskich kolarzy przełomu lat 80. i 90. XX wieku.

Chudy jak kolarz

Zawodnicy bardzo się zmienili. Kiedyś kolarze byli silnymi i dobrze zbudowanymi sportowcami. To byli atleci. Dziś wyglądają jak cienie. Są szczupli do granic możliwości. Poziom ich tkanki tłuszczowej spada często poniżej 5 procent. Przemysław Niemiec w szczycie formy miał 2–3 procent tkanki tłuszczowej. Taki człowiek, upadając przy prędkości 50–60 km/godz., nie ma mięśniowej ochrony, brakuje mu naturalnej poduszki. – On był taki szczuplutki – mówił o Lambrechcie, trochę z przerażeniem, lekarz Tour de Pologne doktor Ryszard Wiśniewski.

– Dziś kolarz potrzebuje dobrej wydolności, a nie masy mięśniowej. Żaden zwycięzca Tour de France nie przypomina Eddy'ego Merckxa, Bernarda Hinault, Miguela Induraina. Ale też dawni kolarze nie byliby w stanie pojechać na takim poziomie pod górę – tłumaczy Sypytkowski.

O sukcesie coraz bardziej decyduje niska waga. Im kolarz lżejszy, tym ma większe szanse w górach i podczas wielkich tourów. Lambrecht przy wzroście 166 cm ważył 56 kg. Dyrektorzy grupy Ineos nie podają już wagi Christophera Froome'a. Odchudzanie się i drakońska dieta prowadzą do zasłabnięć, są ważnym elementem kolarskiego wyścigu zbrojeń, poszukiwania rezerw i przewagi nad konkurencją. Nie można ich znaleźć, odchudzając rower, bo przepisy UCI ustanowiły limit na poziomie 6,8 kg. Odchudzają się więc kolarze.

Są już pomysły, by zaradzić rodzącemu się niebezpieczeństwu – np. testy kasków z poduszką powietrzną. – Może pojawią się kiedyś koszulki z poduszką lub jakimś tworzywem chroniącym korpus kolarza. Jeszcze nie tak dawno jeździło się przecież bez kasków. Dziś jednak nikt nie wyobraża sobie, żeby można było założyć zamiast kasku czapeczkę – mówi Sypytkowski.

Wczoraj na Tour de Pologne kolarze zdjęli kaski. Na starcie i na mecie w chwili ciszy oddali w ten sposób hołd zmarłemu Bjorgowi Lambrechtowi. Wyścig toczy się jednak dalej. Od środy od nowa zaczyna się ściganie, przy dużych prędkościach i jeszcze większym ryzyku.

Autor jest dziennikarzem portalu Interia

Śmiertelne wypadki na szosie w ostatnich latach

2018 – Michael Goolaerts (Belgia, 23 lata). Zatrzymanie akcji serca: Paryż – Roubaix.

2017 – Chad Young (USA, 22 lata). Upadek: Tour de Gila w USA.

2016 – Antoine Demoite (Belgia, 25 lat). Uderzony przez motocykl po upadku: Gandawa – Wevelgem.

2016 – Daan Myngheer (Belgia, 22 lata). Zawał serca: Criterium International na Korsyce.

2011 – Wouter Weylandt (Belgia, 24 lata). Upadek na zjeździe: Passo del Bocco.

2006 – Isaac Galvez (Hiszpania, 31 lat). Zderzenie z balustradą: Six Jours de Gand.

2005 – Alessio Galletti (Włochy, 37 lat). Kłopoty sercowo-oddechowe: Subida al Naranco.

2003 – Iwan Kiwilew (Kazachstan, 29 lat). Upadek: Paryż – Nicea.

1999 – Manuel Sanroma (Hiszpania, 22 lata). Upadek: Dookoła Katalonii.

1995 – Fabio Casartelli (Włochy, 24 lata). Upadek na zjeździe: Tour de France.

1987 – Vincente Mata (Hiszpania, 23 lata). Przewrócony przez samochód: Nagroda Luis - Puig.

1987 – Michel Goffin (Belgia, 25 lat) upadek podczas zjazdu: Tour du Haut Var.

1984 – Joaquim Agostinho (Portugalia, 41 lat). Upadek po zderzeniu z psem: Tour d' Algarve.

Źródło: „L' Equipe".

Poniedziałek był jednym z najbardziej tragicznych dni w historii Tour de Pologne. Nazajutrz na starcie do czwartego etapu w Jaworznie hostessy były ubrane na czarno, zabrakło wesołej muzyki towarzyszącej podpisywaniu listy startowej, żartobliwych wywiadów, nieczynne było kolorowe miasteczko rowerowe dla dzieci.

Organizatorzy przemalowali bramę startową z żółtego koloru na czarny. Kolarze rozpoczęli jazdę po minucie ciszy, na czele – niektórzy ze łzami w oczach – zawodnicy grupy Lotto-Soudal, której członkiem był Lambrecht.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Rosjanie i Białorusini na igrzyskach w Paryżu. Jak umiera olimpijski ruch oporu
Inne sporty
Rusza Grand Prix na żużlu. Bartosz Zmarzlik w pogoni za piątym złotem
Inne sporty
Polacy zaczynają mistrzostwa świata w cheerleadingu. Nadzieje są duże
Inne sporty
Bratobójcza walka o igrzyska. Polacy zaczęli wyścig do Paryża
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej