Do wstępnych konsultacji ze związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców trafił projekt zmian w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Choć powstał w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, resort zastrzega, że jest autorstwa ekspertów i ma służyć wyłącznie rozpoczęciu dyskusji o zakresie zmian na forum Rady Dialogu Społecznego.
Nowela wdraża wyrok Trybunału Konstytucyjnego, w którym sędziowie uznali, że zleceniobiorcy i samozatrudnieni także powinni mieć prawo do strajkowania. Projekt zawiera także inne ważne zmiany dotyczące weryfikowania legalności strajków i ograniczenia w ich trwaniu. Po zmianach pracodawca będzie miał siedem dni od wszczęcia sporu na skierowanie sprawy do sądu. Sędziowie będą mieli zaś obowiązek rozstrzygnąć, czy spór jest legalny, w ciągu kolejnych siedmiu dni. W razie apelacji sąd drugiej instancji będzie miał 14 dni na rozstrzygnięcie. Ta superszybka procedura w końcu pozwoli ustalić, który spór z załogą jest zgody z prawem.
Nowe przepisy przewidują także ograniczenie do maksymalnie dziewięciu miesięcy sporów z pracodawcą. Skończą się więc trwające w nieskończoność rokowania czy mediacje, które w każdej chwili mogą przekształcić się w strajk i z dnia na dzień sparaliżować firmę.
Wątpliwości obu stron
Zarówno związkowcy, jak i pracodawcy mają do projektu sporo wątpliwości.
– Nasza wstępna ocena propozycji zmian jest pozytywna, bo wzmacnia w sporach z pracodawcą reprezentatywne organizacje związkowe – mówi Barbara Surdykowska, ekspert NSZZ „Solidarność". – W przepisach brakuje jednak możliwości wszczynania sporów z zarządem korporacji czy np. ministerstwem, które dyktuje warunki zatrudnienia danej grupy pracowników. Bez tego wiele sporów nadal będzie prowadzonych „na telefon", gdy kierownik małego sklepu będzie co chwila przerywał negocjacje z pracownikami, aby się skontaktować z centralą – dodaje Surdykowska.