Rezultat czwartkowego referendum ws. przynależności Wielkiej Brytanii do UE nie jest dużym zaskoczeniem w świetle wyników badań opinii publicznej, które sugerowały, że zwolennicy Brexitu mogą mieć niewielką przewagę. Mało kto w to jednak wierzył, częściowo ze względu na nienajlepszą reputację sondażowni, a częściowo z powodu wiary w to, że w ostatniej chwili u Brytyjczyków górę weźmie charakterystyczny dla nich konserwatyzm.
Tak się nie stało. Ale wcielenie w życie decyzji, którą Brytyjczycy w czwartek podjęli, zajmie całe lata. Niektórzy eksperci mówią nawet o ośmiu latach. Tyle ma zająć negocjowanie porozumień ze wszystkimi pozostałymi krajami UE. To dobra wiadomość o tyle, że jeśli Brexit uruchomić w UE efekt domina, nie nastąpi to szybko. Inne kraje, które mogłyby rozważać secesję, będą najpierw obserwowały, jak udaje się to Brytyjczykom.
Nie jest też wcale pewne, że do Brexitu w ogóle dojdzie. W krajach UE jest dość długa tradycja powtarzania kontrowersyjnych referendów, m.in. pod presją Brukseli. Dla Brytyjczyków to był jeden z argumentów na rzecz wystąpienia ze Wspólnoty, która tak mocno ogranicza członkom suwerenność. Ale może się okazać, że także na Wyspach referendum zostanie za jakiś czas powtórzone. Tego czasu będzie sporo, właśnie ze względu na to, że decyzja o Brexicie jeszcze długo nie będzie faktem.
To, że kasandryczne głosy, wieszczące Wielkiej Brytanii poza UE katastrofę gospodarczą, Brytyjczyków nie przekonały, wynika z tego, że w kampanii przedreferendalnej najważniejsze były argumenty natury politycznej. W zamożnym kraju rzeczywiście to nie tempo wzrostu gospodarki jest najważniejsze. Ale jeśli okaże się, że racje miały międzynarodowe organizacje, które zgodnie ostrzegały, że Wyspiarze mocno w razie Brexitu zubożeją, argumenty ekonomiczne na rzecz integracji europejskiej mogą znów zyskać znaczenie. A Brytyjczycy mogą zmienić zdanie na temat UE.
Obserwacja dalszych losów Wielkiej Brytanii będzie zresztą gratką dla ekonomistów. Brexit będzie bowiem naturalnym eksperymentem makroekonomicznym. Pozwoli sprawdzić, czy rzeczywiście członkostwo w UE jest korzystne z gospodarczego punktu widzenia. Dziś, choć większość ekonomistów ma na ten temat wyrobione zdanie, są to tak naprawdę tylko opinie.