W latach 2000-2020 Białoruś zaoszczędziła ponad 100 mld dol. na pozarynkowych warunkach dostaw ropy i gazu z Rosji. Najwięcej ulg reżim Łukaszenki otrzymał od Kremla do 2008 r., kiedy to rosyjskie dotacje energetyczne równe były 15 proc. PKB Białorusi rocznie. Ale od tego czasu rosyjskie wsparcie zaczęło maleć i w 2020 roku będą bliskie zeru.
Ani sprzedaż Biełtransgazu (operator magistrali gazowych sprzedany Gazpromowi za 5 mld dol.) w latach 2007-2011, ani przystąpienie do Euro-Azjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej (EAWG) w 2015 r. nie pomogły reżimowi Białorusi w utrzymaniu dotacji energetycznych.
Rosja celowo ogranicza wsparcie dla białoruskiej gospodarki, podkreślali niezależni białoruscy i rosyjscy eksperci podczas pierwszego seminarium „Relacje między gospodarkami Białorusi i Rosji”, które odbyło się w minionym tygodniu. Zostało ono zainicjowane przez Centrum Badań Społeczno-Ekonomicznych CASE Białoruś i rosyjską grupę ekspertów European Dialogue, pisze Thinktanks.
Historycznie białoruski eksport był od zawsze ukierunkowany na rynki Rosji i innych krajów b. ZSRR. W ciągu 30 lat reżimu Łukaszenki białoruskim władzom nie udało się (a raczej nie chciały) zmienić i urozmaicić geografii dostaw. W latach 2000-2020 około 40 proc. towarów eksportowanych z Białorusi trafiało do Rosji (przez 9 miesięcy 2020 roku było to 46 proc).
Jeśli jednak usuniemy z białoruskiego eksportu ropę i produkty naftowe, korzystnie sprzedawane za granicą tylko dzięki preferencyjnym cenom importu z Rosji, to udział Federacji Rosyjskiej w białoruskim eksporcie wzrośnie do ponad 50 proc.