Jaka polityka spójności po 2020 r.?

Wystartowała debata nad przyszłością kluczowej dla naszego kraju polityki unijnej. Polska musi ją pilnie śledzić, aby zbyt wiele nie stracić.

Aktualizacja: 03.07.2017 12:57 Publikacja: 03.07.2017 11:58

Jaka polityka spójności po 2020 r.?

Foto: AFP

W ubiegłym tygodniu, w środę, Komisja Europejska upubliczniła tzw. dokument refleksyjny (ang. reflection paper on the future of UE finances), w którym zaprezentowała pięć scenariuszy dotyczących nowego budżetu Unii Europejskiej po 2020 r. Przekładają się one wprost na przyszłość polityki spójności (regionalnej), której nasz kraj jest największym beneficjentem w okresie 2014-2020 (był też wcześniej w latach 2007-2013 kiedy to otrzymaliśmy niemal 68 mld euro). Dotychczas pula dla Polski była więc wysoka, ale teraz czeka nas duża niewiadoma w postaci rozmów o kolejnym wieloletnim budżecie UE i mieszczącej się w nim puli na politykę regionalną. Teraz, w latach 2014-2020, ogółem środki na finansowanie polityki spójności wynoszą 351,8 mld euro, z czego Polsce przyznano 82,5 mld euro. Jednak po 2020 r. obie te kwoty mogą być znacząco niższe, zarówno ze względu na wyjście Wielkiej Brytanii z Unii, co spowoduje we wspólnym budżecie ubytek rzędu od 10 do 11 mld euro rocznie, jak i nowe zadania, które stawia przed sobą Wspólnota. Trzy główne, na które też trzeba będzie wysupłać pieniądze to: obronność, bezpieczeństwo (w tym granic) i imigracja.

Jak przypomina Jan Olbrycht, europoseł ministrowie ds. polityki spójności spotkali się kilka tygodni temu na nieformalnym spotkaniu na Malcie i już wtedy zaproponowano tam pięć scenariuszy przyszłości budżetu UE i polityki spójności. I tylko pierwszy zakłada utrzymanie nakładów na najbliższą nam politykę regionalną co oczywiście wymaga zwiększenia wspólnego budżetu UE z 1 proc. PKB do 1,2 czy nawet 1,3 proc. jej PKB, a do tego nikt się nie pali, w szczególności kraje będące tzw. płatnikami netto do wspólnej unijnej kasy.

Dwie luki

- W nowym budżecie UE na lata po 2020 r. już teraz są dwie duże luki. Brytyjczycy wychodzą z UE i będzie brakowało ich 10-11 mld euro rocznie. Druga luka to nowe zadania, w tym ochrona granic, migracja i obronność – wyliczał Gunther Oettinger, unijny komisarz ds. budżetu i zasobów ludzkich podczas siódmego już Forum Spójności (7. Cohesion Forum) odbywającego się raz na trzy lata, a będącego największym forum wymiany myśli o polityce regionalnej. O przyszłości polityki spójności mówiło się w ubiegłym tygodniu bardzo dużo. Najpierw swój pogląd na jej dalsze losy zaprezentowali Niemcy, a następnie w poniedziałek i we wtorek odbyło się właśnie 7. Forum Spójności. Środa zaś przyniosła publikację tzw. dokumentu refleksyjnego sygnowanego przez Oettingera i Corinę Creţu, unijną komisarz ds. polityki regionalnej i miejskiej. Podczas Forum nad przyszłością polityki spójności pochyliło się ponad 700 osób ze wszystkich krajów UE (także z opuszczającej ją Wielkiej Brytanii). Jakie słowa tam padły i jak może to wpłynąć na najważniejszą dla Polski unijną politykę?

Odnosząc się do nowych wyzwań UE, w tym obronności Oettinger przypomniał, że na unijną obronę trafia tylko 1,3 proc. PKB Unii Europejskiej, a powinno to być 2 proc. – Jeśli prezydent USA Donald Trump ma w czymkolwiek rację to na pewno w tym, że jako UE za mało wydajemy na obronę i tu brakuje nam 8-10 mld euro rocznie. Wraz z ubytkiem pieniędzy po Wielkiej Brytanii pojawia się wiec nam łącznie luka ok. 20 mld euro rocznie – stwierdził komisarz ds. budżetu.

Sytuacja win-win

Corina Creţu uznała tegoroczne Forum za rozpoczęcie negocjacji nt. budżetu UE i polityki spójności po 2020 r. - Polityka spójności powinna nieść sytuację win-win. Niewątpliwie mamy problemy z komunikacją jej wyników, a chcemy, aby była ona bardziej widzialna, gdyż wszyscy korzystamy z dróg, autostrad czy szpitali z niej sfinansowanych – mówiła pochodząca z Rumunii Creţu. Również Fin Markku Markkula, przewodniczący Komitetu Regionów bronił polityki spójności. - Wciąż jesteśmy przekonani, że to najbliższa wszystkim obywatelom UE polityka europejska. Musimy bardziej słuchać głosów lokalnych z regionów, szczególnie po głosowaniu za wyjściem z UE przez Wielką Brytanię. Polityka ta musi też być łatwiejsza. Mamy trzy główne prośby: taki sam budżet i ta sama struktura oraz trzy rodzaje regionów i większe zaangażowanie oddolne – mówił Markkula. Pochodząca z Bułgarii europosłanka Iskra Mihaylowa, przewodnicząca komisji ds. rozwoju regionalnego w Parlamencie Europejskim przypomniała, że polityka spójności jest też najbardziej kontrolowaną ze wszystkich unijnych polityk. – Wydatkowanie środków z niej zawsze oznacza co najmniej trzy kontrole, a czasem jest ich nawet pięć - mówiła. 

Pozytywnie o polityce spójności wyrażał się Joseph Muscat, premier Malty, która do końca czerwca była u steru unijnej prezydencji (teraz rolę tę przejęła Estonia). – Polityka regionalna jest sednem naszej pracy. Wspiera ona inne polityki i przekłada się na lepszy komfort życia. Celem polityki spójności jest poprawa warunków życia obywateli i wraz z końcem każdego kolejnego okresu programowania finansowego są i powinny być one lepsze – mówił Muscat. Stwierdził ponadto, że Malta jest prawdopodobnie jedynym państwem UE, które nie zrzuca ścieków do morza, właśnie dzięki inwestycjom sfinansowanym z polityki spójności.

Jaka przyszłość „naszej” polityki?

- Polityka regionalna musi być blisko ludzi i wypełnia tę misję, występuje w naszym sąsiedztwie, choć często ludzie nie znają jej korzyści. Przepaść pomiędzy działaniami UE, a społeczeństwem się zwiększa dlatego musimy pokazywać obywatelom jej korzyści. Musimy dbać o to, aby każde euro wydane w regionach przynosiło wartość dodaną – stwierdził podczas swego wystąpienia Jean Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej. - Środki są wykorzystywane coraz bardziej inteligentnie w myśl inteligentnych specjalizacji. Po 2020 r. musimy kontynuować ten kierunek. Musimy dopasować politykę spójności do potrzeba państw i regionów. Musi ona być dostosowana do ich specyfiki - dodał. Jak stwierdził nie może to być jeden model. - Nie możemy co 5 lat zmieniać systemu. Musimy więc go reformować i upraszczać - uznał. Jednak uproszczenia w polityce spójności nikomu ani władzom krajów, regionów ani co najważniejsze ostatecznym beneficjentom, w tym przedsiębiorcom i samorządowcom nie kojarzą się najlepiej.

Premier Malty stwierdził nawet, że uproszczenia, które finalnie okazują się utrudnieniami są wręcz plagą polityki spójności. - Każda próba uproszczeń kończy się jeszcze większymi komplikacjami - szczerze przyznał Muscat i jak stwierdził jego kraj nie chce też przesądzać o wiązaniu polityki spójności z innymi kwestiami jak przestrzeganie prawa i przyjmowanie imigrantów co uderzałoby w Polskę, ale i Węgry. Nie wszyscy jednak są tak ostrożni. Co ciekawe, jak mówił Claudio De Vincenti z Włoch jego kraj będący płatnikiem netto nie chce zmniejszenia budżetu na politykę spójności pomimo Brexitu. Włosi są jednak zwolennikiem tzw. warunkowosci ex-ante, jak i ex-post. Warunki miałyby też dotyczyć właśnie solidarności (w tym w przyjmowania imigrantów) i przestrzegania praworządności.

Z kolei Jyrki Katainen, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej stwierdził: - Może po 2020 r. będziemy płacić za wyniki, a nie za faktury - podkreślając, że wydatki z polityki spójności powinny przynosić konkretne, mierzalne efekty. - Nie wydamy na politykę spójności, zgodnie z wolą krajów UE, ani jednego euro bez dodatkowej wartości jaką musi przynieść jej realizacja – zapowiedział Oettinger. – Ale co to znaczy dodatkowa wartość? – pytał jednocześnie. – Bo jeśli mosty nad Dunajem (red. - przepływa przez Niemcy, Austrię, Węgry, Rumunię, Serbię, Chorwację, Bułgarię i Słowację) czy zakup dwóch superkomputerów zamiast 27, a także wsparcie Serbii na drodze do Europy to zawsze mamy wartość dodaną – odpowiedział sam sobie. Przyznał też, że Niemcy będące płatnikiem netto do wspólnego budżetu są też beneficjentem netto polityki spójności, bo jedno zainwestowane w nią euro przynosi 70 eurocentów zwrotu.

Mairead McGuinness, wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego przyznała, że jest duża presja na budżet UE, zarówno po kryzysie, jak i Brexicie, ale Parlament nie zgadza się na zmniejszenie budżetu polityki spójności, bo proces konwergencji pomiędzy europejskimi prowincjami ostatnio spowolnił. - Różnice pomiędzy naszymi regionami są nadal duże. Potrzebujemy więcej spójności. Potrzeba na to więcej pieniędzy. Polityka ta musi byś skuteczna. Jej celem jest wzrost i nowe miejsca pracy. Tego potrzebuje UE – argumentowała McGuinness.

Integracja na horyzoncie

Na trudne negocjacje dotyczące budżetu wpłynie nie tylko Brexit, ale i dalsza, forsowana mocno przez Francję integracja strefy euro, do której należy teraz 19 z 28 (wkrótce 27) krajów UE, a do której zdają się teraz (po podwójnie wygranych przez prezydenta Macrona wyborach we Francji) przychylać Niemcy. Co ważne, już po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE aż 85 proc. jej PKB będzie wytwarzane w strefie euro, a tylko 15 proc. poza nią. Polska zaś będzie jedynym dużym krajem UE pozostającym poza strefą.

- Jestem niezwykle przywiązany do polityki spójności, są jednak i nowe wyzwania takie jak choćby globalizacja, duże nierówności ekonomiczno-gospodarcze. Chcemy je wyrównać, w tym także dochody. Trzeba więc podjąć problem dysproporcji w strefie euro. Trzeba stworzyć oddzielny budżet dla strefy euro. Jestem też zwolennikiem powstania funkcji ministra finansów strefy euro i odrębnego parlamentu – mówił Pierre Moscovici, pochodzący z Francji komisarz UE ds. gospodarczych i finansowych. Zapewniał jednak, że działania te nie służyłyby tylko państwom ze strefy euro, choć jak przypomniał wszystkie kraje UE zobowiązały się do przyjęcia tej waluty. - Nie widzę sprzeczności pomiędzy rozwojem strefy euro i resztą Unii. UE to więcej niż strefa to np. wspólna polityka obronna, naukowa, możliwość podróżowania – przekonywał Moscovici. Jednak politycy z krajów spoza strefy euro obawiają się takiego scenariusza tym bardziej, że mają powstać też oddzielne mechanizmy finansowe dla strefy euro, a środki, tak jak na politykę spójności, mają pochodzić z wspólnego budżetu UE.

Tymczasem Jean Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej zaapelował o solidarność i wzajemność. - Ambitna polityka spójności jest nam potrzebna bardziej niż kiedykolwiek – stwierdził zaznaczając, że chodzi jednak nie tylko o Unię dobrobytu, ale i wartości.

W ubiegłym tygodniu, w środę, Komisja Europejska upubliczniła tzw. dokument refleksyjny (ang. reflection paper on the future of UE finances), w którym zaprezentowała pięć scenariuszy dotyczących nowego budżetu Unii Europejskiej po 2020 r. Przekładają się one wprost na przyszłość polityki spójności (regionalnej), której nasz kraj jest największym beneficjentem w okresie 2014-2020 (był też wcześniej w latach 2007-2013 kiedy to otrzymaliśmy niemal 68 mld euro). Dotychczas pula dla Polski była więc wysoka, ale teraz czeka nas duża niewiadoma w postaci rozmów o kolejnym wieloletnim budżecie UE i mieszczącej się w nim puli na politykę regionalną. Teraz, w latach 2014-2020, ogółem środki na finansowanie polityki spójności wynoszą 351,8 mld euro, z czego Polsce przyznano 82,5 mld euro. Jednak po 2020 r. obie te kwoty mogą być znacząco niższe, zarówno ze względu na wyjście Wielkiej Brytanii z Unii, co spowoduje we wspólnym budżecie ubytek rzędu od 10 do 11 mld euro rocznie, jak i nowe zadania, które stawia przed sobą Wspólnota. Trzy główne, na które też trzeba będzie wysupłać pieniądze to: obronność, bezpieczeństwo (w tym granic) i imigracja.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Zagrożenie dla gospodarki. Polaków szybko ubywa
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje
Gospodarka
20 lat Polski w UE. Dostęp do unijnego rynku ważniejszy niż dotacje
Gospodarka
Bez potencjału na wojnę Iranu z Izraelem