Poniedziałek rozpoczął się od mocnego przypomnienia inwestorom o czyhających na swoją okazję niedźwiedziach. Od samego rana przeważał kolor czerwony, zarówno na GPW jak i innych europejskich rynkach. Zniżki objęły prawie wszystkie krajowe duże spółki i jeszcze przed końcem pierwszej godziny handlu WIG20 tracił około 1 proc. Tak słabym wynikiem jednak wcale nie wyróżniał się negatywnie na tle pozostałych indeksów, bo np. niemiecki DAX zachowywał się jeszcze gorzej. Inwestorzy szybko sobie zdali sprawę, że przecena akcji nie jest przypadkiem, bo jednocześnie doszło do spadków rentowności (wzrostu cen) obligacji skarbowych oraz umocnienia dolara. Rentowności dziesięcioletnich papierów amerykańskich spadały po południu do zaledwie 1,197 proc. Ostatnio wskaźnik ten był tak nisko niemal pół roku temu. Wygląda na to, że oczekiwania co do zacieśnienia polityki monetarnej mocno ograniczają się. Do spadków oprocentowania papierów dłużnych doszło oczywiście także w Polsce.

Z rana ciężko było wskazać sektor, który byłby największym ciężarem WIG20, jednak z godziny na godzinę sytuacja się klarowała. Ostatecznie tabelę zamykały Lotos, PGE oraz JSW, czyli spółki powiązane z rynkiem surowców. W przypadku dwóch ostatnich przecena przekroczyła 5 proc. Przez cały dzień zniżkowała także ropa naftowa, jednak wydawało się, że sytuacja jest pod kontrolą. Po południu okazało się, że nie jest to jednak wszystko, na co stać podaż, a kurs ropy runął aż o 7 proc.

Ostatecznie WIG20 stracił ponad 50 pkt, co oznaczało 2,3-proc. zniżkę. Na pierwszy rzut oka sytuacja wyglądała więc dość groźnie. W nieco szerszym horyzoncie widać jednak, że spadki zostały powstrzymane dokładnie w miejscu czerwcowego dołka, czyli w okolicach 2200 pkt. Na razie zatem nadal WIG20 porusza się w ramach bocznego kanału i dopiero wyłamanie z niego przyniesie sygnał sprzedaży. Mimo wakacji inwestorzy handlowali w poniedziałek nieco chętniej niż w poprzednim tygodniu, a obroty przekroczyły 0,9 mld zł.

Wydarzeniem dnia na krajowym rynku był debiut Onde, który inwestorzy mogą zaliczyć do udanych.

W Europie poniedziałkowa sesja spowodowała popłoch inwestorów. Koloru zielonego trzeba było szukać z lupą. Niektóre główne indeksy traciły nawet ponad 3 proc, z kolei niemiecki DAX zniżkował pod koniec dnia o 2,6 proc. Handel na Wall Street również zaczął się od spadków, ale o wiele mniejszych. S&P500 tracił 1,5 proc., ale Nasdaq zaledwie 0,9 proc. Warto zauważyć, że nawet sami analitycy mieli problem ze wskazaniem przyczyn takiego zachowania rynków. Część zwracała uwagę na pandemię, jednak z drugiej strony inwestorzy powinni być do niej już przyzwyczajeni.