Wolność stowarzyszeń ma mocne gwarancje prawne, więc narzędzia nadzoru należy stosować ostrożnie.
Posłowie Platformy Obywatelskiej złożyli do prokuratury wniosek o delegalizację Obozu Radykalno-Narodowego, by, jak tłumaczyli, przywrócić poczucie bezpieczeństwa Polakom. Wniosek złożyli po incydencie podczas uroczystości pogrzebowych Inki i Zagończyka w Gdańsku, w czasie których doszło do przepychanek i awantur między członkami KOD i prawicowcami.
– Osoby awanturujące się nie mają nic wspólnego ze Stowarzyszeniem ONR, chociaż nasi członkowie byli na uroczystościach – powiedział „Rz" rzecznik ONR Tomasz Kalinowski. – Nasze stowarzyszenie opowiada się przeciwko wszelkim formom totalitaryzmu (komunizm, faszyzm) jako obcym polskiej tradycji systemom. A wskazywane we wniosku posłów PO ekscesy były dziełem innych stowarzyszeń, jak działającego niegdyś ONR Brzeg.
Wnioskiem identycznym z tym złożonym do prokuratury ma się zająć prezydent Częstochowy, ponieważ to tam zarejestrowano Stowarzyszenie ONR i prezydent miasta jest dla niego organem nadzorującym. Może on żądać od władz stowarzyszenia wyjaśnień, udzielić im ostrzeżenia, w ostateczności wystąpić do sądu o rozwiązanie stowarzyszenia (a na czas postępowania ustanowić swego rodzaju tymczasowego komisarza).
By sąd orzekł rozwiązanie stowarzyszenia, muszą zaistnieć dwie przesłanki: po pierwsze, jego działalność musi wykazywać rażące lub uporczywe naruszanie prawa albo postanowień statutu, po drugie, nie ma możliwości przywrócenia działalności zgodnej z prawem ani ze statutem.