Oficjalnie chodzi o sprawdzenie „zabezpieczeń funkcjonowania sankcji" dowiedziała się w źródłach dyplomatycznych gazeta Kommersant. Amerykańskie i unijne instytucje interesują się przede wszystkim osobami i firmami wpisanymi na czarne listy objętych sankcjami.

Bruksela szuka też dróg i sposobów, którymi rosyjskie firmy omijają sankcje sektorowe, przede wszystkim zakaz dostarczania do Rosji urządzeń i technologii wydobywczych i wojskowych. Szukanie dziur w sankcjach jest zasadne, bowiem produkcja w Rosji nie pokrywa zmniejszenia importu. Ze 100 przedsiębiorstw, które zmniejszyły lub w ogóle przestały importować, tylko 17 proc. zwiększyło zakupy rosyjskich odpowiedników zachodnich wyrobów.

Na razie nie znaleziono jednak konkretnych schematów obchodzenia ograniczeń. Działają sankcje finansowe, podobnie jak na prace na szelfie Arktyki, gdzie Exxon Mobil zamroził współpracę z Rosneft. W wyniku tego rosyjski koncern musiał odłożyć inwestycje i przesunąć je w czasie. Pomimo to są już próby dostaw naruszających sankcje. I tak np. spółka niemieckiego Siemensa i Siłowych Maszyn (firma Olega Deripaski) dostała zamówienie na turbiny dla elektrociepłowni w Tamani. A tak naprawdę chodzi tu, wg. gazety Wiedomosti, o dostawy dla nowych elektrowni na Krymie.

Eksperci zauważają, że rosyjskie firmy zaczęły więcej urządzeń (szczególnie obrabiarek) kupować teraz w Chinach i na Tajwanie lub przez pośredników nie powiązanych z firmami z czarnych list.