Pandemia koronawirusa zaowocowała gwałtownym wzrostem popularności zarówno zakupów online, jak i płatności bezgotówkowych. W Japonii ten boom przekłada się na poważne problemy dla wystawców kart kredytowych. Karty w większości wystawiane są we współpracy z operatorami takimi jak Visa lub Mastercard, czyli mają 16-cyfrowe numery. W numerze karty pierwsze sześć cyfr przekazuje informacje podstawowe, takie jak kraj czy bank wystawca, i są zależne od operatora. Pozostałe dziesięć zależy od wystawcy.

Wystawcy kart w Japonii ostrzegli właśnie, że znaczący wzrost w liczbie wystawianych kart wkrótce przełoży się na brak możliwych kombinacji od siódmej cyfry wzwyż, twierdzi „The Guardian” cytując japońskie media. Dotychczas nie było to dużym problemem, gdyż wzrost liczby kart był w Japonii stabilny i rósł o 2 procent rocznie. Jednak w tym roku sytuacja uległa zmianie z powodu pandemii Covid-19 i związanych z nią zachętach do korzystania z transakcji bezgotówkowych i zakupów online. Premier Japonii Shinzo Abe chce podwoić obecny udział transakcji bezgotówkowych z 20 procent do co najmniej 40 procent w 2025 roku. Japoński rząd chciałby, aby udział ten wzrósł nawet do 80 procent.

Czytaj także: Japońska linia lotnicza testuje nowe drzwi do toalet

Obecnie Japonia jest krajem bardzo „gotówkowym”. Japońscy konsumenci chętnie płacą gotówką za nawet relatywnie spore zakupy – w przypadku transakcji o wartości między 10 a 50 tys. jenów (ok. 350-1750 zł), aż 48,5 proc. Japończyków realizowało je gotówką, a zaledwie 3,4 proc. preferowało dotychczas płatności bezgotówkowe przy takich kwotach. Dla porównania – w Korei Południowej 96 proc. wszystkich płatności jest bezgotówkowa, a w Chinach 66 proc.

Kończące się kombinacje możliwych numerów kart kredytowych skłaniają wystawców do rozważania oczywistego kroku, jakim jest dodanie kolejnej cyfry. Zwiększyłoby to liczbę możliwych kombinacji jedenaście razy i na długo usunęłoby problem zbyt małej liczby kombinacji. Jednak taka zmiana byłaby, po pierwsze, kosztowna, a po drugie, wymagałaby testów, by zapobiec oszustwom. Do tego wiązałaby się z koniecznością podjęcia decyzji odnośnie do obecnych na rynku 300 milionów kart – pojawiłoby się bowiem pytanie, czy mogą one funkcjonować równolegle czy też trzeba je wymienić na nowe.