Urodził się w 1974 roku w Los Angeles. Ojciec, George, miał włoskie korzenie i naturę hipisa. Leonardo swoje imię zawdzięcza pochodzącej z Niemiec matce, która nadała mu je na cześć genialnego twórcy renesansu. Od dzieciństwa jeździła z nim na castingi, w telewizji występował już mając 5 lat. Potem zagrał kilka małych ról w serialach. W 1992 roku Michael Caton – Jones powierzył mu rolę Tobey’a Wolfa w ekranizacji powieści „Chłopięcy świat”, a był jednym z ponad 400 kandydatów. Zagrał wtedy u boku Roberta de Niro.

- Potrzebowałem kogoś nieco zuchwałego, nieco zbyt pewnego siebie – wspomina po latach reżyser. – Leonardo łapczywie chłonął wszelkie nauki. Miał ogromny wrodzony talent, choć brakowało mu skupienia.

Po tej roli został dostrzeżony. Był piękny, a do tego utalentowany. Miał 18 lat i dostawał kolejne propozycje ciekawych ról. W 1994 roku zagrał Arniego, upośledzonego umysłowo nastolatka w „Co gryzie Gilberta Grape’a”. Zrobił to tak wiarygodnie, że otrzymał swoją pierwszą nominację do Oscara. W 1995 roku zagrał Romea w adaptacji „Romea i Julii”

- Największym wyzwaniem było wyrażenie wszystkich emocji – to było bardzo wyczerpujące wyjaśniał potem Leonardo w telewizyjnym wywiadzie.

W 1998 roku, po premierze filmu „Titanic” wybuchł histeryczny szał zwany „Leo-manią”. 23-letni Leonardo stał się idolem pokolenia nastolatek. I nie tylko. Opowiadał, że w czasie swojej podróży do Amazonii nadzy wojownicy biegali za nim krzycząc: „Jack, Jack!” dając dowód, że znają film, który przyniósł mu sławę. W Tokio nie mógł przedrzeć się przez piszczący tłum na lotnisku, zmieniając swoje plany, a fryzjerzy w Afganistanie oferowali klientom fryzurę Leonardo z filmu.

Kilka lat później, po premierze „Niebiańskiej Plaży” mimo czekających tłumów, tylko skąpo się do nich uśmiechnął i wszedł do budynku na konferencję prasową. Jednak i tam - dziennikarze i fotoreporterzy widzieli tylko jego.  

W 1998 roku Woody Allen zaproponował mu rolę w „Celebrity” – miał zagrać samego siebie. A wiódł wówczas życie imprezowe. Widzowie dowiedzą się także, dlaczego nalegał na wycofanie niewielkiego filmu z udziałem swoim i przyjaciół.

- Jest dość tajemniczą postacią. Małomówny i niewiele wiadomo o jego życiu, decyzjach – uważa Agnieszka Holland, u której zagrał tytułową postać w „Całkowitym zaćmieniu”.

Sława nie uśpiła go – mimo zachwytów publiczności i krytyków nie chciał powielać swoich sprawdzonych filmowych wizerunków, ale szukać nowych wyzwań.

- Chcę grać w filmach ponadczasowych - pracować tylko z najlepszymi – deklarował.

Na realizacje tego postanowienia miały wpływ także niebagatelne honoraria sięgające 20 milionów dolarów dające niezależność wyborów. Zagrał w 2004 roku w „Aviatorze” Martina Scorsese i jak mówił potem wielokrotnie – ta współpraca była dla niego chrztem artystycznym. Potem przyszły kolejne filmy z tym reżyserem. Leonardo wciąż się zmieniał w kolejne postaci, co jak podkreślają krytycy, odróżnia go od aktorów grających ciągle siebie.

„Wilk z Wall Street” w 2013 roku przyniósł mu czwartą nominację do Oscara, ale wciąż nie otrzymał statuetki. Stał się jej posiadaczem dopiero w 2016 roku za „Zjawę” Alejandro Inarritu.

W 1998 roku DiCaprio założył fundację protestując przeciw fatalnej polityce klimatycznej USA – zaczął produkować dokumenty opowiadające o tragicznej sytuacji środowiska naturalnego, bywał ich narratorem. ONZ mianowała go ambasadorem ds. klimatu.

Wiele fragmentów filmów, ciekawe komentarze krytyków.

Niemiecki dokument „Leonardo DiCaprio: Most Wanted!” zrealizowany przez Henrike Sandner można oglądać na ARTE do 6 marca.