Chytry Leonidas

W sprawie pakietu pomocowego dla Grecji osiągnięto w końcu porozumienie.

Aktualizacja: 16.07.2015 21:15 Publikacja: 16.07.2015 21:00

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Po kilkumiesięcznym teatrze, w którym obie strony zdawały się nie znajdować wspólnego języka, Donald Tusk zamknął wszystkich na klucz i zagroził, że nie wypuści bez ugody. Grecki premier zgodził się na warunki wierzycieli, a grecki parlament w ekspresowym tempie przyjął narzucony przez nich pakiet ustaw.

Na razie wygląda, że grecka dziura finansowa została jakoś załatana – choć wcale nie jest pewne, czy za jakiś czas problem znowu się nie zaostrzy.

Premier Cipras zachował się w sposób szczególny. Gdy kilka tygodni temu bezwzględna horda agresorów (czyli wierzyciele pod wodzą Niemiec) zagroziła wolności Hellady, stanął na czele oporu. Miał wspaniały wzór z historii: podobnie postąpił 2500 lat temu spartański król Leonidas. Mały oddział 300 Spartan stanął wówczas na drodze potężnej armii perskiej, odrzucając z dumą wezwanie do kapitulacji. Tak samo współcześni Grecy, na wezwanie Ciprasa, odrzucili w referendum niemiecki dyktat. Potem bohaterscy wojownicy walczyli do końca, nie cofnęli się i wszyscy polegli. Ale ich śmierć nie poszła na marne, bo Termopile przeraziły Persów, zmobilizowały Hellenów i uratowały Grecję.

Premier Cipras skopiował jednak czyn Leonidasa w sposób wyrafinowany. Jego wojownicy tylko udali, że są martwi. Potem po cichu wstali, otrzepali miecze i wrócili do stołu negocjacyjnego. A po tygodniu zawarli ugodę na warunkach cięższych i bardziej upokarzających od tych, na które uprzednio nie zgodzili się w referendum.

Dlaczego tak się stało? Jak sądzę, wyjaśnieniem jest to, co działo się w Grecji podczas tygodnia po referendum. Tańczący na ulicach Aten ludzie byli chyba pewni, że odrzucenie proponowanych przez wierzycieli warunków nic nie zmieni w ich życiu. Po prostu nie trzeba będzie spłacać długów i kontynuować oszczędności budżetowych, pensje i emerytury pozostaną niezmienione, a z bankomatów na nowo będzie można normalnie wypłacać pieniądze. Wystarczyło jednak lekkie przyhamowanie zasilania greckich banków w gotówkę przez Europejski Bank Centralny, by dać wszystkim przedsmak tego, co naprawdę oznaczałoby bankructwo. Greckie pensje i emerytury pozostały wprawdzie teoretycznie bez zmian, tyle że banki nie miały środków na to, by Grecy mogli swoje pieniądze podjąć i wydać. Patrząc na to, co się dzieje, zdesperowani ludzie w kolejkach przed bankomatami chyba zrozumieli, jak wielką katastrofą byłoby bankructwo. I zrozumiał to premier Cipras, decydując się na powrót do stołu negocjacyjnego i akceptację niezwykle ciężkich warunków.

Finanse są bezlitosne. Więc jeśli politycy beztrosko doprowadzają kraj na krawędź bankructwa, potem nie mają wyjścia i muszą zaakceptować nawet najcięższe warunki. I nic nie pomagają referenda, uchwały i umiejętne podgrzewanie nastrojów społeczeństwa.

Witold M. Orłowski główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, profesor Politechniki Warszawskiej

Po kilkumiesięcznym teatrze, w którym obie strony zdawały się nie znajdować wspólnego języka, Donald Tusk zamknął wszystkich na klucz i zagroził, że nie wypuści bez ugody. Grecki premier zgodził się na warunki wierzycieli, a grecki parlament w ekspresowym tempie przyjął narzucony przez nich pakiet ustaw.

Na razie wygląda, że grecka dziura finansowa została jakoś załatana – choć wcale nie jest pewne, czy za jakiś czas problem znowu się nie zaostrzy.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację