Tuskomania ogarnęła Polskę. Każdy, kto choć trochę umoczył palce w polityce, myśli dziś Tuskiem. Strach i złość na Nowogrodzkiej, uwielbienie na Wiejskiej (nie w Sejmie, lecz w biurze Platformy), niechętne zdziwienie na Wareckiej (siedziba ruchu Hołowni). Ale gdy opadną emocje i wróci rozum (może to daremna nadzieja?), zobaczymy, że powrót byłego premiera i brukselskiego prominenta odsłonił gorzką, chyba nawet żałosną prawdę o polskiej polityce.

Cóż bowiem objawił Tusk, czego przedtem nie wiedzieliśmy? Czy przywiózł tajny plan rozprawy z PiS? Czy rzucił na wiecu to czarodziejskie Słowo, którego nie znaliśmy, ale na które czekamy z utęsknieniem, aby wreszcie stało się ciałem? Nie, on tylko jak panisko huknął na swych rozleniwionych kmiotków, by wreszcie przestali narzekać i dłubać w nosie, a wzięli się do roboty.

A może jego dzisiejsi pachołkowie stanowiący dotąd kierownictwo Platformy nie wiedzą, co mają robić, stąd marazm i marne sondaże? Nie, to od dawna wiedział każdy, kto choć trochę umoczył palce w polityce: trzeba oderwać pewną część ciała od wygodnego stołka, zacząć jeździć po Polsce, zwłaszcza tam, gdzie nas nie lubią, rozmawiać z ludźmi, wchodzić w nieżyczliwy tłum, nieraz znosić obelgi. Nowogrodzka ma TVP Info i parę innych jeszcze kanałów, a potrafi cierpieć niewygody i narażać się na uliczne protesty. Opozycja ma jedynie ciężką pracę, którą potrafił wykonać tylko Trzaskowski, gdy kandydował na prezydenta. Oczywiście, można grzać w fotelu wiadomą część ciała, nie narażać się, nie pospolitować z tłumem, mając pewność, że dla mnie i kolesiów miejsca w Sejmie zawsze się znajdą.

Tusk, goniąc leniwych urzędasów do roboty, niczego nowego nie zademonstrował, obnażył tylko spustoszenie, jakiemu uległy partie, nie tylko Platforma. Niegdyś awangardy ruchów ideowych stały się dziś zacisznymi biurami, gdzie układa się listy na kolejne wybory i rozdziela stanowiska, jakie jeszcze pozostały w naszej gestii. To nie jest wina Tuska ani Budki, ani nawet Kaczyńskiego, to jest wina tego modelu demokracji, jaki dziś mamy za liberalny i jedynie możliwy.