Jeżeli mówisz cały czas tak samo cicho, a twoi oponenci nie przestają podnosić głosu – prawdopodobieństwo, że to ty masz rację, wzrasta. To podstawowy „algorytm", według jakiego inwestuję swoje zaufanie do nieznanych mi osobiście ludzi. I zdradzę państwu, że jak dotąd służy mi on dużo lepiej od jakichkolwiek innych kryteriów – światopoglądu, retorycznych talentów czy popularności. Od kilku miesięcy nazywam go „indeksem Basiukiewicza".

Paweł Basiukiewicz, ordynator oddziału covidowego z Grodziska Mazowieckiego, od kiedy w wakacje 2020 roku zacząłem śledzić jego publiczną działalność w internecie, nie podniósł głosu ani razu. Z kolei wiadra pomyj i wyzwisk, jakie w tym czasie wylały się na jego głowę, wypełniłyby sporej wielkości lej po bombie. Poszedł on bowiem ścieżką najmniej wydeptaną – nie przyłączył się do chóru dyżurnych ekspertów telewizyjnych, od roku rytualnie powtarzających mantrę o konieczności zamykania wszystkich i wszystkiego. Ale nie podążył też drugą ze ślepych uliczek – nie tylko nie podchwytywał, ale aktywnie zwalczał wszelkie spiskowe narracje.

Wykonuje robotę, do której jedni ani drudzy jakoś specjalnie się nie palą. Nie przytacza teorii, tylko badania. Nie opisuje pandemii w białych rękawiczkach statystyki, posługując się ulubionym i często jedynym wskaźnikiem, jaki znają rządzący i suflujący ich narrację eksperci – dobowym raportem dodatnich wyników testów. Pokazuje, jak służba zdrowia działa w praktyce. A raczej, jak w praktyce została zdewastowana, nie tyle przez epidemię, ile decyzje rządu. W opublikowanym przez Warsaw Enterprise Institute, liczącym kilkadziesiąt stron raporcie „Ani jednej łzy. Ochrona zdrowia w pandemii" Basiukiewicz udowodnił bezpodstawność przyjętej strategii, a jednocześnie pokazał skalę tragedii przez nią wywołanej.

Jaka więc była moja radość, kiedy się dowiedziałem, że osobiście z Basiukiewiczem postanowili się spotkać luminarze Naczelnej Izby Lekarskiej. Być może wreszcie coś drgnie, nastąpi jakaś zmiana paradygmatu – myślałem. Aż nie doczytałem, że jest to wezwanie dyscyplinarne. Decydenci nie chcą niepokornego lekarza wysłuchać, tylko go uciszyć. I nawet domyślam się, jak to przesłuchanie będzie wyglądać. Basiukiewicz będzie mówił cały czas tak samo spokojnie jak dotychczas, przedstawiciele NIL – pewnie z czasem zaczną podnosić głos. A ja tymczasem lekarzowi z Grodziska Mazowieckiego będę z każdym jego szeptem i ich krzykiem coraz bardziej ufał.