W ogóle nie braliśmy tego pod uwagę. Ale atmosfera była specyficzna. Przede wszystkim dość powszechnie mówiło się, że wyjście z grupy nie powinno stanowić problemu. Mało kto chciał pamiętać, że Rosja, Czechy i Grecja w rankingu FIFA zajmowały miejsca przed nami. Remis z Grekami nie był taki zły, chociaż zmarnowaliśmy kilka sytuacji. Jednak wiarę w nas wlał mecz z Rosją. Kiedy Rosjanie rozbili Czechów 4:1, kibice uświadomili sobie, że z nami mogą zrobić to samo. Pierwsi strzelili bramkę, Błaszczykowski wyrównał, mogliśmy wygrać. Poczuliśmy się tak mocno, że na trzeci mecz, z Czechami, jechaliśmy do Wrocławia absolutnie pewni zwycięstwa. To nie był mecz o honor, do czego w XXI wieku kibice się przyzwyczaili, tylko o awans. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek wcześniej przeżywał w szatni coś takiego jak wówczas. Zawodnicy byli niezwykle podekscytowani, krzyczeli, napędzając się nawzajem, nie mogli się doczekać wyjścia na boisko. Gdyby mieli pistolety, toby strzelali. Grali z tą adrenaliną przez jakieś 20 minut. Nie zdobyli jednak bramki i zaczęło z nich uchodzić powietrze.
Gdyby Rafał Murawski nie stracił piłki w środku boiska, ułatwiając Czechom przeprowadzenie bramkowej akcji, gralibyście do końca.
Grała cała drużyna, a nie jeden Murawski. Złego słowa na niego nie powiem. Kiedyś w ostatniej akcji meczu strzelił bramkę dla Lecha, dając nam awans z Austrią Wiedeń. Wtedy zadzwonił do mnie z gratulacjami prezydent Lech Kaczyński. Ja tej drużyny nie bronię, w końcu przecież nie osiągnęła celu, ale mam pretensje do siebie. Być może powinienem ostudzić wtedy w szatni we Wrocławiu ten nadmierny zapał piłkarzy. Uznałem jednak, że skoro tak bardzo się angażują i przeżywają, to może lepiej im nie przeszkadzać. Ale takie refleksje przychodzą dopiero po porażce.
Czym się różni reprezentacja z Euro 2012 od obecnej?
Już mówiłem. Ja miałem czterech zawodników klasy europejskiej, a pozostałych bez większych doświadczeń międzynarodowych. W drużynie Adama Nawałki jest ich znacznie więcej. Już nie jest tak, że na zgrupowanie reprezentacji przyjeżdża zawodnik z zagranicznego klubu, co jest powodem do zazdrości kolegów. Teraz liczy się nie to, że on tam jest, ale że osiąga sukcesy w najsilniejszych ligach europejskich, zdobywa tytuły, puchary i – jak Lewandowski czy Krychowiak – nagrody indywidualne. Silne kluby biją się o Milika, Kamila Glika czy Piotra Zielińskiego. Wszyscy mają doświadczenie wyniesione nie tylko z tych lig, ale i z meczów eliminacyjnych do mistrzostw świata i Europy. Spotkania towarzyskie są dla nich dodatkiem, a dla mnie stanowiły podstawę.
Nic, tylko czekać na zwycięstwa. Odniosłem wrażenie, że wielu Polaków widzi Polskę w finale Euro 2016, i boję się, że się rozczarują.