Jak informuje ZUS, najwięcej zadłużonych prywatnych uczelni jest w województwie mazowieckim - 43, dalej jest wielkopolskie 18, łódzkie 16 i dolnośląskie, pomorskie i śląskie. Rekordzistą jest jedna z warszawskich uczelni, która od 2001 do 2018 nie przelała na konta swoich 263 pracowników aż 14 mln zł składek.
ZUS najpierw wysyła dłużnikom pisma z przypomnieniem o konieczności opłacenia zaległych składek. Jednocześnie szkoły dostają od Zakładu informację, że dług można rozłożyć na raty, co może pomóc w bieżącym regulowaniu należności i normalnym funkcjonowaniu uczelni.
- Niestety bardzo często nasze listy pozostają bez odpowiedzi. W przypadku tych uczelni, z którymi nasza korespondencja trwa od kilku lat i jest zupełnie bezskuteczna podejmujemy bardziej radykalne kroki. Mianowicie dochodzimy należności z prywatnego majątku władz uczelni, które doprowadziły do zadłużenia – mówi Iwona Kowalska-Matis Regionalny Rzecznik Prasowy ZUS na Dolnym Śląsku. - Tak było w przypadku jednej ze szkół wałbrzyskich. Tutaj, przeniesieniu odpowiedzialności na osobę zarządzającą uczelnią weszliśmy na hipotekę prywatnej, położonej w atrakcyjnym miejscu działki przeznaczonej pod budownictwo mieszkaniowe – przestrzega rzeczniczka.
Na Dolnym Śląsku ze składkami na ubezpieczenie społeczne zalega 14 uczelni. Są winne ZUS aż 3 318 390,57 zł, Największym dłużnikiem jest uczelnia z Legnicy, która już nie istnieje, bo zbankrutowała. Jej dług wynosi 963 374,88 zł.
Rzeczniczka dolnośląskiego ZUS zaznacza, że odzyskanie należności od prywatnych uczelni nie jest proste, gdyż bardzo często nie mają one żadnego majątku, a swoją działalność prowadzą w wynajmowanych budynkach, wyposażonych w sprzęt w leasingu. Obowiązujące w Polsce prawo nie daje Zakładowi możliwości wystąpienia o upadłość wyższej uczelni, jak to się dzieje w przypadku innych nierokujących dłużników. Dlatego ZUS po raz pierwszy w swojej historii chce sięgnąć po bardziej radykalne środki w postaci zajęcia prywatnego majątku władz uczelni, które doprowadziły do zadłużenie.