Do ataku na polskiego dyplomatę doszło wczoraj. 65-letni Arik Lederman zablokował wjazd na teren polskiej placówki i zatrzymał samochód, w którym jechał Marek Magierowski. Kierowca auta polecił Ledermanowi zejść z drogi. Wówczas architekt uderzył pięścią w dach auta. Gdy Magierowski wyjął telefon, aby zrobić napastnikowi zdjęcie, ten otworzył drzwi samochodu ambasady i opluł dyplomatę, obrzucając go jednocześnie wyzwiskami.
Dowiedz się więcej: Kto i dlaczego zaatakował ambasadora RP w Izraelu?
- Dziś polski ambasador, pan Marek Magierowski, którego ja osobiście wysłałem do Izraela, żeby nas tam reprezentował, został zaatakowany i został poniżony. Władze Izraela muszą tę sprawę wyjaśnić. Odpowiednie służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo w tym kraju muszą to wyjaśnić - wezwał w środę wieczorem prezydent Andrzej Duda. Magierowski był rzecznikiem głowy państwa, zanim po rezygnacji z tego stanowiska trafił do MSZ, gdzie był wiceministrem.
- Niestety, wszystko wskazuje na to, że był to po prostu akt antypolski, akt nienawiści przeciwko nam, nienawiści absolutnie niesprawiedliwej. Chcę to z całą mocą podkreślić - zaznaczył Duda, cytowany przez portal 300polityka.
Prezydent skomentował także sprawę "ustawy 447", w sprawie której rzekomo w ambasadzie miał interweniować Lederman. - Jeżeli ktoś obawia się, że przyjdą tutaj i będą zgłaszali jakieś roszczenia do majątków, co do których nie było spadkobierców, w związku z II Wojną Światową, to ja powiem tak: to nie my wywołaliśmy tę wojnę. Nie my mordowaliśmy bezbronnych ludzi w czasie tej wojny. Nie my tworzyliśmy obozy koncentracyjne. Myśmy w tych obozach koncentracyjnych byli więźniami, obok Żydów i innych narodów. Powiem wszystkim, którzy czują się zaniepokojeni: bądźcie państwo spokojni - mówił Andrzej Duda.