Z inicjatywą wyszedł François Hollande zaraz po zamachach w Paryżu 13 listopada. Zgodnie z jego propozycją obywatelstwo mogłyby stracić osoby skazane za terroryzm, które mają podwójny paszport. Przestałyby być Francuzami po odbyciu kary.
Z sondażu przeprowadzonego przez telewizję BFM TV wynika, że takie rozwiązanie popiera przytłaczająca większość prawicowego elektoratu: 97 proc. zwolenników Frontu Narodowego i 96 proc. głosujących na Republikanów.
Ale na lewicy zdania są już bardziej podzielone. O ile 83 proc. wyborców socjalistów popiera pomysł prezydenta, o tyle w gronie zwolenników partii ekologicznych ten wskaźnik spada już do 59 proc.
Co jeszcze bardziej znaczące, przeciwko pozbawieniu obywatelstwa wystąpił były premier Jean-Marc Ayrault oraz córka byłego szefa Komisji Europejskiej Jacques'a Delorsa i wieloletnia burmistrz Lille Martine Aubry. Twarde skrzydło Partii Socjalistycznej uważa, że inicjatywa prezydenta oznacza „złamanie wartości lewicy".
Aby nowe przepisy weszły w życie, konieczna jest zmiana francuskiej konstytucji. Tego zaś nie da się zrobić bez wzmocnionej większości obu izb parlamentu. Sytuacja jest dla Hollande'a kłopotliwa, bo za pozbawieniem obywatelstwa opowiadają się deputowani Frontu Narodowego. A to prowadzi do fatalnej analogii z kolaborującym z Trzecią Rzeszą reżimem Vichy, który pozbawił francuskiego obywatelstwa Żydów deportowanych później do nazistowskich obozów koncentracyjnych.