Sejm będzie głosował nad fikcyjnym budżetem bez deficytu

Rząd powinien natychmiast przedstawić nowy plan finansowy państwa, bo obecny projekt zrównoważonych dochodów i wydatków wygląda absurdalnie.

Aktualizacja: 26.03.2020 08:49 Publikacja: 25.03.2020 20:00

Sejm będzie głosował nad fikcyjnym budżetem bez deficytu

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Prawdopodobnie w piątek ma się odbyć ostatnie głosowanie posłów nad projektem budżetu państwa na 2020 r. I wszystko wskazuje na to, że Sejm przyjmie tzw. budżet bez deficytu, jaki rząd przedstawił w grudniu zeszłego roku. – To szczyt absurdu, Sejm będzie głosował nad czymś, co jest kompletnie nieaktualne – komentuje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.

Projekt zakłada bowiem, że dochody i wydatki budżetu centralnego będą zrównoważone (po ok. 435 mld zł), a deficyt całego sektora finansów publicznych wyniesie 1,4 proc. – To w obecnych warunkach założenie oczywiście nierealne – wyjaśnia Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. – Sam projekt tarczy antykryzysowej to kilkadziesiąt miliardów złotych dodatkowych wydatków, a przy spadku PKB o 5 proc. potrzeby pożyczkowe budżetu wystrzelą do 150 mld zł wobec 15 mld zł założonych w projekcie – szacuje.

Zakaz wjazdu nie obejmuje opiekunek i pielęgniarzy

Pracowniczki i pracownicy sektora opiekuńczego, także z państw Europy Wschodniej, nie zostali objęci zakazem wjazdu do Niemiec. Niemieckie MSW podało, w odpowiedzi na zadane mu pytanie w tej sprawie, że opiekunki i opiekunowie „nie posiadający obywatelstwa niemieckiego“ w dalszym ciągu będą mogli wjechać do Niemiec „z przyczyn zawodowych”.

Co ważne, dotyczy to nie tylko opiekunek i pielęgniarzy, ale także innych osób dojeżdżających do pracy w Niemczech. O wpuszczeniu ich do Republiki Federalnej decydują posiadane przez nich dokumenty, takie jak umowa o pracę albo zlecenie na wykonanie pracy bądź usługi w Niemczech.

Kucharze i kelnerzy pomogą rolnikom podczas żniw?

W połowie marca na oryginalny pomysł wpadła niemiecka minister rolnictwa Julia Kloeckner z CDU. Licząc się z ograniczonym napływem robotników sezonowych do Niemiec w tym roku z innych krajów, wysunęła propozycję, aby z pomocą rolnikom przyszli pracownicy gastronomii, których zakłady zostały zamknięte w ramach walki z epidemią koronawirusa.

– Ludzie zatrudnieni w gastronomii mają teraz dużo mniej pracy – powiedziała minister Kloeckner w wywiadzie dla „Neue Osnabruecker Zeitung”. Po czym dodała: – Musimy rozważyć, czy pracownicy, którzy niestety w gastronomii będą mieli coraz mniej pracy, nie chcieliby wesprzeć rolników.

Także przedstawiciele rządu przyznają, że budżet bez deficytu jest nierealny i konieczna będzie nowelizacja. Ale zakładają, że pojawi się ona najwcześniej za miesiąc, dwa. Czemu nie wcześniej? Resort finansów tłumaczy nam nieoficjalnie, że po pierwsze, etap prac legislacyjnych, na jakim znalazł się budżet, uniemożliwia formalne złożenie autopoprawki rządowej (a Sejm nie ma prawa zwiększać deficytu). Po drugie zaś, sytuacja jest tak dynamiczna, że trudno przewidzieć dziś wszystkie konsekwencje, lepiej więc, zdaniem resortu, chwilę poczekać i zrobić jedną nowelizację.

Czytaj także: Koronawirus zainfekuje także kasę państwa

Piątkowe głosowanie ma być ostatnim etapem prac nad budżetem i polegać ma na odrzuceniu jednym ruchem wszystkich poprawek Senatu. Potem ustawa ma trafić do podpisu prezydenta. – Obecnie nie ma możliwości nowelizacji budżetu, możemy go tylko przyjąć lub nie – mówi nam Henryk Kowalczyk, poseł PiS, sprawozdawca ustawy. – Nowelizacja budżetu będzie zapewne potrzebna, ale by oszacować wszystkie skutki ekonomiczne obecnej sytuacji, potrzeba dwóch–trzech miesięcy. Po tym jak budżet zostanie przyjęty, będzie nad czym pracować już w spokojniejszym trybie – dodaje.

– Moim zdaniem rząd nie powinien się zasłaniać formalnościami. Powinien przedstawić nowelizację natychmiast. Rozumiem, że w warunkach niepewności trudno o dokładne wyliczenia, ale budżet można zmieniać wiele razy w ciągu roku. Głosowanie nad nic niewartym świstkiem papieru to kompromitacja – ostro replikuje Jankowiak.

– Z formalnego punktu widzenia wydaje się, że rzeczywiście Sejm głosami posłów PiS przyjmie obecny projekt. Ale w praktyce rząd powinien mieć już gotową nowelizację i natychmiast przesłać ją do prac parlamentu – uważa z kolei Janusz Cichoń, poseł PO.

Wygląda więc na to, że rząd będzie musiał przełknąć gorzką pigułkę głosowań nad fikcyjnym budżetem, kupując sobie za to czas na dostosowanie do nowej rzeczywistości ważnych reguł fiskalnych. Pilnego uregulowania wymaga kwestia tzw. stabilizującej reguły wydatkowej (SRW), która nakłada na finanse państwa pewne limity wydatkowe, a którą w tym roku trzeba będzie złamać. – Tu wkraczamy w obszar dosyć skomplikowany – komentuje Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP. – Ciekawe, że w razie wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, wyjątkowego oraz klęski żywiołowej wszelkie ograniczenia fiskalne ulegają zawieszeniu niejako z automatu. Ale rząd z przyczyn politycznych najwyraźniej tego nie chce – dodaje. Trzeba będzie więc sięgnąć po inne rozwiązania. Czyli powołać się na zaszytą w SRW zasadę „złych czasów", która pozwala na zwiększenie limitu wydatków, a jeśli to nie wystarczy – potrzebna może być zmiana ustawy.

Na horyzoncie powoli pojawia się też problem limitu dla długu, który (wedle ustawy o finansach publicznych) wynosi 55 proc. PKB, a po przekroczeniu którego trzeba podjąć działania sanacyjne. Dziś trudno przesądzić, że na pewno ten limit przekroczymy, ale zdaniem Rafała Beneckiego dług niebezpiecznie zbliży się do 54,5 proc. PKB. – A dalsze osłabienie kursu złotego wobec euro powyżej 4,60 powoduje, że możemy przekroczyć próg 55 proc. PKB – ostrzega. Na koniec 2019 r. państwowy dług publiczny sięgnął ok. 47,3 proc. PKB.

Zniesienie reguły wydatkowej czy limitu dla długu oznaczałoby poluzowanie zasad fiskalnych. Tak już robią Niemcy czy inne kraje europejskie. Zdaniem ekonomistów w Polsce też byłoby to możliwe, ale tylko na pewien czas.

Prawdopodobnie w piątek ma się odbyć ostatnie głosowanie posłów nad projektem budżetu państwa na 2020 r. I wszystko wskazuje na to, że Sejm przyjmie tzw. budżet bez deficytu, jaki rząd przedstawił w grudniu zeszłego roku. – To szczyt absurdu, Sejm będzie głosował nad czymś, co jest kompletnie nieaktualne – komentuje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.

Projekt zakłada bowiem, że dochody i wydatki budżetu centralnego będą zrównoważone (po ok. 435 mld zł), a deficyt całego sektora finansów publicznych wyniesie 1,4 proc. – To w obecnych warunkach założenie oczywiście nierealne – wyjaśnia Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. – Sam projekt tarczy antykryzysowej to kilkadziesiąt miliardów złotych dodatkowych wydatków, a przy spadku PKB o 5 proc. potrzeby pożyczkowe budżetu wystrzelą do 150 mld zł wobec 15 mld zł założonych w projekcie – szacuje.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Budżet i podatki
Tusk: kwota wolna 60 tys. w tym roku nie jest możliwa, ale będzie faktem
Budżet i podatki
Szwedzka skarbówka ściągnie podatki ze szpiega. Z wypłat, które dostał od Rosji
Budżet i podatki
Wraca VAT na żywność. Co to oznacza dla portfeli polskich klientów?
Budżet i podatki
Wyższa stawka VAT, czyli konieczne łatanie budżetowej dziury
Budżet i podatki
Żywność od kwietnia zdrożeje o 3-5 proc. Koniec z zerową stawką VAT