To nie są normalne czasy, bazowanie tylko na logicznych rozwiązaniach jest więc ryzykowne. Ustawa, która jest teraz procedowana z Izbie Gmin, zakłada, że bez zgody parlamentu bezumowny brexit nie jest możliwy. I do tej pory za takim rozwiązaniem nie było większości deputowanych. Ale z drugiej strony dwie pozostałe opcje, które rozwiązałyby obecny pat, też nie mają szans na sukces w parlamencie. To z jednej strony zatwierdzenie umowy z Unią wynegocjowanej przez Theresę May, a z drugiej wycofanie przez Wielką Brytanię w Brukseli wniosku o wyjście z Unii. A przecież jakoś z tej sytuacji trzeba wybrnąć.
Boris Johnson chce to zrobić poprzez przedterminowe wybory.
I on te wybory może wygrać! Będzie starał się przed nimi przedstawić laburzystów jako partię, która blokuje brexit, stara się związać ręce brytyjskim negocjatorom. To może przekonać wyborców Partii Brexitu Nigela Farage'a, a nawet niektórych zwolenników wyjścia z Unii w elektoracie laburzystów. Od Partii Pracy wielu wyborców może też odejść do partii Liberalni Demokraci, którzy mają nową liderkę (Jo Swinson).
Ale wiele zależy też od tego, kiedy te wybory zostaną przeprowadzone. Jeśli nastąpi to już po 31 października i Johnson będzie musiał wcześniej wystąpić o kolejne przesunięcie terminu wyjścia kraju z Unii, bardzo osłabi to jego pozycję w oczach eurosceptycznego elektoratu.