Gdzie jesteśmy w negocjacjach brexitu?
Jesteśmy w trudnym momencie prawdy w niezwykle skomplikowanych i politycznie wrażliwych negocjacjach. Czasu jest mało. Ale z naszego punktu widzenia to jest głównie czas dla Wielkiej Brytanii. Potrzebuje go na przeprowadzanie debaty, której chce parlament. Musimy uszanować ten czas wielkiej demokracji brytyjskiej. Zachowujemy spokój, nie chcemy ingerować w tę debatę, nie chcemy ponaglać. Od pierwszego dnia, jeszcze zanim powierzono mi misję negocjatora, nasza strategia była jasna. Po pierwsze, zachowanie podstaw UE, w szczególności rynku wewnętrznego. Wyjście państwa członkowskiego nie może tych fundamentów naruszyć. To jest nasz obowiązek wobec obywateli, konsumentów, przedsiębiorstw. To zresztą też jest w interesie Wielkiej Brytanii. Po drugie, ambicja osiągnięcia kompleksowego, bezprecedensowego porozumienia o przyszłych relacjach. Dlatego pracowałem nad traktatem o uporządkowanym wyjściu z UE w sposób obiektywny. Nigdy nie kierowała mną chęć zemsty czy ukarania. Każdy z modeli współpracy z krajem trzecim ma właściwą równowagę praw i obowiązków. Korzyści z członkostwa nie mogą być nabyte w przypadku pozostawania poza UE. To nie jest proste porozumienie handlowe, dodajemy do tego porozumienie w sprawie regulacji i ceł, może unię celną, może udział w rynku wewnętrznym. To wszystko jest dostępne. Ale prawdą jest, że nasze fundamenty to rynek wewnętrzny, który nie jest tylko supermarketem. To ekosystem, z identycznymi normami, prawami środowiskowymi, socjalnymi, konsumenckimi, wspólnym nadzorem i sądem. To nie jest tylko strefa wolnego handlu.