Zakończenie debaty nastąpi wieczorem, a w jej trakcie będą głosowane różne poprawki deputowanych, które mogą zdecydować o losach dalszych negocjacji z UE. Theresa May zapowiedziała, że chce otwarcia wynegocjowanego już porozumienia, ale Bruksela na pewno na taką propozycję nie przystanie. Słychać to zarówno oficjalnie, jak i nieoficjalnie. Możliwe są natomiast zmiany w deklaracji politycznej, które dawałyby perspektywę bardziej ambitnych relacji w przyszłości, dzięki czemu wizja backstopu, czyli gwarancji dla Irlandii, nie byłaby tak bolesna. O tym mówił tydzień temu Michel Barnier w wywiadzie dla “Rzeczpospolitej”. Ale jak się nieoficjalnie dowiadujemy w źródłach zbliżonych do unijnych negocjatorów Bruksela rozważa pójście krok dalej i zaproponowanie Brytyjczykom instrumentu prawnego, który dawałby im więcej pewności, że irlandzki backstop nie jest rozwiązaniem na wieczność, czego obawiaj się zwolennicy brexitu w Partii Konserwatywnej.

Czytaj także: May chce ponownego otwarcia negocjacji z UE ws. brexitu

— Można dołożyć wiążące prawnie interpretacje zapisu o backstopie — mówi dyplomata. UE była gotowa na taką ofertę już w grudniu, przed pierwszym zaplanowanym terminem głosowania w Izbie Gmin. Ale nie dostała od Theresy May zapewnienia, że taka gwarancja zapewni poparcie większości deputowanych, więc się wstrzymała. Również teraz jakiekolwiek prawnie wiążące obietnice zależą od tego, czy strona brytyjska powie wyraźnie, czego chce. — słyszmy o backstopie, ale to jest problem głownie dla DUP — mówi unijny dyplomata. DUP to północnoirlandzcy separatyści i koalicjanci May. Z kolei ERG ()European Research Group), czyli najtwardsi zwolennicy brexitu, którymi kieruje Jacob Rees-Mogg, przede wszystkim są zainteresowani przyszłością. I chcą tego, czego Theresa May zażądała w słynnym wystąpieniu z Chequers w lipcu tego roku. Zaproponowała wtedy, żeby Wielka Brytania w praktyce pozostała częścią rynku wewnętrznego, ale bez żadnych towarzyszących mu zobowiązań, jak wolny przepływ ludzi, płatności do unijnego budżetu, czy poddanie się jurysdykcji unijnego Trybunału Sprawiedliwości. To jednak jest niemożliwe do zaakceptowania przez UE.

Jeśli w najbliższych tygodniach strona brytyjska nie sprecyzuje swoich oczekiwań, to czeka nas twardy brexit. Już od kilku miesięcy w Brukseli i w państwach członkowskich toczą się bardzo intensywne przygotowania na taki scenariusz. Dyplomaci nie ukrywają jednak, że przynajmniej przez pierwsze tygodnie czeka nas chaos.