Na tym świecie nic nie jest pewne, poza śmiercią i podatkami" – pisał 230 lat temu Benjamin Franklin, jeden z ojców założycieli USA. Ze śmiercią od jego czasów nic się nie zmieniło. Natomiast nieuchronność podatków mocno nadwerężają uzdolnieni księgowi oraz rewolucja internetowa. Cyfrowe giganty w perfekcyjny sposób potrafią legalnie wykorzystywać niedoskonałości europejskiego systemu podatków korporacyjnych i wybrać kraj, w którym spotkanie z fiskusem będzie najmniej bolesne. Ze stratą dla reszty Europejczyków.

CIT świetnie sprawdzał się w czasach, kiedy firmy działały i uzyskiwały przychody tam, gdzie były zarejestrowane. Ten związek zerwała swoboda świadczenia usług (swoją drogą jedno z największych osiągnięć UE). Pogłębiła to jeszcze rewolucja internetowa. Dopóki sieć była mało znaczącą ciekawostką, fiskus się nią nie interesował. Teraz to kluczowa, najdynamiczniej rozwijająca się część gospodarki, więc rządy jak Europa długa i szeroka ronią łzy, licząc uciekające miliardy podatków. Część państw z oferowania niskich stawek CIT uczyniła wręcz swój model biznesowy, w myśl zasady „okradnij sąsiada".

Samiśmy temu winni. Żyjemy w pierwszej ćwierci XXI wieku, a system opodatkowania korporacji mamy z połowy XX. Najlepiej byłoby się dogadać w całej Europie co do ujednolicenia stawek CIT i zasad liczenia kosztów, jednak państwa nie są skłonne poświęcić swojej suwerenności podatkowej w imię dobra wspólnego. Dlatego Unia pracuje nad tymczasowym podatkiem cyfrowym mającym wycisnąć więcej z technologicznych gigantów. Miałby objąć 120–150 firm, z czego połowa to korporacje z USA, a jedna trzecia – europejskie. Trzyprocentowy podatek to jednak proteza mocno niedoskonała. Liczony ma być od przychodu, co daje cyfrowym gigantom argument, że nie uwzględnia kosztów uzyskania przychodów i oznacza podwójne opodatkowanie, bo od zysków i tak CIT muszą płacić. Zakładając, że uda się przełamać opór grożących wetem trzech krajów i podatek cyfrowy wjedzie w życie, możemy być pewni, że zostanie na lata. Nie tylko Polacy są mistrzami prowizorki – w Unii tymczasowe zasady dotyczące VAT działają od lat. Ale wątpię, by o pewność cyfrowej prowizorki podatkowej chodziło Franklinowi.