Uchodźcy chcą azylu, Polska głucha na ich wołanie

Koczujący cudzoziemcy złożyli ustne wnioski o azyl. Straż Graniczna ich nie uznaje.

Publikacja: 22.08.2021 21:00

Na granicę polsko-białoruską zostało skierowane także wojsko

Na granicę polsko-białoruską zostało skierowane także wojsko

Foto: PAP, Artur Reszko Artur Reszko

Stopniała grupa imigrantów, którzy ulokowali się na granicy w rejonie wsi Usnarz Górny. Według Straży Granicznej z ok. 50-osobowej grupy w niedzielę zostały 24 osoby (w tym cztery kobiety). Reszta miała wrócić na stronę białoruską.

„Służby graniczne Białorusi zaprosiły dziś białoruskie media na spotkanie z koczującymi cudzoziemcami. Miejsce koczowiska zostało wcześniej przygotowane do nagrań telewizyjnych. Część osób została zabrana, a nowe przywiezione" – podała w niedzielę na Twitterze Straż Graniczna.

Z kolei według przedstawicieli Fundacji Ocalenie na koczowisku zostało od 12 do 15 osób. – Porozumiewamy się z nimi przez megafony, ale jesteśmy zagłuszani przez Straż Graniczną, która nieustannie włącza silniki w samochodach i syreny – mówi „Rz" Marianna Wartecka z fundacji.

Chcą ochrony

Wartecka tłumaczy, że wszyscy koczujący zadeklarowali, iż są Afgańczykami, a ich podróż trwała 25 dni. Obecnie każdy z nich ma pełnomocnika prawnego w Polsce. – Przez posła Macieja Koniecznego koczującym przekazaliśmy namioty, śpiwory, żywność oraz wzory pełnomocnictw i długopisy. Wypełnili je, a poseł je odebrał – opowiada Wartecka.

Wcześniej 32 osoby ustnie złożyły wnioski o ochronę międzynarodową. – Każda, w tym dzieci, wywołana z imienia i nazwiska powiedziała: „I need international protekcion". Ich pełnomocnicy potwierdzili to po polsku w obecności Straży Granicznej, mediów i kamer – wyjaśnia „Rz" Tadeusz Kołodziej, prawnik Ocalenia.

Straż Graniczna twierdzi tymczasem, że nie może przyjąć wniosków o ochronę, bo koczujący wciąż są po stronie białoruskiej. – Po drugie, zielona granica nie jest miejscem, gdzie przyjmujemy wnioski. Składa się je na przejściu granicznym – mówi „Rz" ppor. Anna Michalska, rzecznik prasowa SG.

Michalska wskazuje, że zgodnie z konwencją genewską uchodźca składa wniosek o ochronę międzynarodową w pierwszym bezpiecznym kraju, do którego dotrze. – W tym przypadku jest to Białoruś, Afgańczykom nie grożą tam prześladowania – dodaje.

– Nie muszą przekraczać granicy, a wniosek mogą złożyć SG także ustnie – odpiera ten argument mec. Kołodziej.

Gra Łukaszenki

Imigranci, głównie z Afganistanu i Iraku, masowo pojawiają się na białorusko-polskiej granicy od czerwca (już wtedy większość prowincji Afganistanu opanowali talibowie). Rząd, ale i duża część ekspertów uważa, że to akcja sterowana przez Łukaszenkę, który tak odgrywa się za sankcje nałożone na niego przez UE. – To nic nowego, że Łukaszenko steruje ruchem uchodźców. W 2012 r. tuż przed Euro 2020 wpuścił dużą grupę Wietnamczyków. I teraz, jak tylko UE wprowadza sankcje przeciwko Białorusi, daje komunikat: „będziecie mieć uchodźców, narkotyki i wszystko, czego nie chcecie" – komentuje Piotr Niemczyk, były wiceszef zarządu wywiadu UOP.

Jego zdaniem przerzut ludzi z Afganistanu na Białoruś organizują grupy przestępcze (za ok. 8–10 tys. euro od osoby). – Szemrane kontakty Łukaszenko ma świetnie zorganizowane. Handluje bronią z Angoli i Afganistanu, przemyca papierosy, jego służby wiedzą też, jak organizować przemyt ludzi – mówi Niemczyk i zauważa, że Białoruś zwiększyła liczbę lotów na Bliski Wschód, by ściągnąć m.in. zamożnych uchodźców. – Ma urządzone obozy, gdzie ich trzyma – dodaje.

granic

Głos w sprawie kryzysu na polsko-białoruskiej granicy zabrał Kościół. Biskup Krzysztof Zadarko, przewodniczący Rady KEP ds. Migracji i Pielgrzymek, napisał, że „troska o własnych obywateli nie może być wystarczającą przesłanką uzasadniającą zamykanie granic przed poszukującymi schronienia". Dostarczenie koczującym jedzenia i ubrań deklaruje też Caritas Archidiecezji Białostockiej.

W sierpniu nielegalnie dostało się do Polski przez granicę z Białorusią 800 imigrantów.

Stopniała grupa imigrantów, którzy ulokowali się na granicy w rejonie wsi Usnarz Górny. Według Straży Granicznej z ok. 50-osobowej grupy w niedzielę zostały 24 osoby (w tym cztery kobiety). Reszta miała wrócić na stronę białoruską.

„Służby graniczne Białorusi zaprosiły dziś białoruskie media na spotkanie z koczującymi cudzoziemcami. Miejsce koczowiska zostało wcześniej przygotowane do nagrań telewizyjnych. Część osób została zabrana, a nowe przywiezione" – podała w niedzielę na Twitterze Straż Graniczna.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Materiał Promocyjny
Advertisement